Niewiarygodna. Historia zabójstwa w butiku Ultimo - Wiadomości

Tekst ukazał się oryginalnie 10 sierpnia tego roku na łamach Onetu. Przypominamy go w związku z emisją reportażu "Superwizjera" TVN24, który porusza tę samą sprawę. Na początku września, siedem lat przed końcem kary, Beata Pasik została przedterminowo zwolniona i opuściła więzienie.

Sąd Okręgowy w Warszawie, lipiec 2005 r.

Od zabójstwa Daniela i postrzelenia jego żony Anny mija prawie osiem lat. Do tragedii doszło wieczorem 16 grudnia 1997 r. w warszawskim butiku Ultimo przy Nowym Świecie. W sądzie ma właśnie zapaść kolejny już wyrok w tej sprawie.

Beata dba o wygląd. Jest szczupłą, atrakcyjną blondynką o krótkich włosach i niebieskich oczach. Ledwie po trzydziestce. Do sądu idzie z nadzieją, że po raz trzeci zostanie uniewinniona. Jeszcze nie wie, że za chwilę usłyszy, że jest winna zabójstwa i usiłowania zabójstwa. Że zakują ją w kajdanki i prosto z sądu trafi do więzienia, a późniejsze apelacja, kasacja i prośby o ułaskawienie nic nie dadzą.

Już raz przez to przechodziła. Gdy zatrzymali ją dwa dni po zbrodni, prawie dwa lata spędziła w areszcie. Wyszła po pierwszym wyroku, bo sąd uznał, że jest niewinna. Takie samo rozstrzygnięcie przyniósł drugi proces.

Rzadko się zdarza, by sąd dwa razy uniewinniał kogoś od zabójstwa, a za trzecim razem uznał jego winę bazując na tych samych dowodach.

Ale tak właśnie jest w tym przypadku.

– To nie ja zabiłam! – krzyczy Beata. Płacze, gdy przewodnicząca składu orzekającego sędzia Aniela Bańkowicz ogłasza, że jest winna. Sędzia sama ma odrębne zdanie, została jednak przegłosowana. Nie ma wyjścia. Skazuje Beatę na 25 lat więzienia.

Beata jest zrozpaczona. Błaga Annę: – Powiedz im, że to nie ja!

Kobiety się znają. Parę miesięcy pracowały w tym samym butiku. Były na swoich ślubach. Od kilku lat ich relacje były jednak wyłącznie zawodowe.

Anna nie patrzy na Beatę. Słyszy jej płacz. Jest niewzruszona. Od początku wskazuje na nią. Na taki wyrok czekała bardzo długo.

Foto: Bartosz Bobkowski / Agencja Wyborcza.pl Beata po ogłoszeniu wyroku w 2005 r.

Dzień zabójstwa

Małgorzata spogląda na zegarek. Jest po 20, a Anny wciąż nie ma w domu. Nie przyjechała po córkę, która od dwóch dni gorączkuje. Gdy rozmawiały dwie godziny temu siostra mówiła jej, że wróci o 20, jeśli przyjedzie po nią Daniel. Albo trochę później, jeśli będzie sama wracać tramwajem.

Siostra Anny dzwoni na komórkę do Daniela. „Abonent czasowo niedostępny”. Próbuje się z nim połączyć co 15 min. Bez skutku. Zaczyna się niepokoić. Dopiero o 22 dzwoni do Ultimo, ale nikt nie odbiera. Wykręca więc numer Huberta, brata Daniela. Łączy się z nim za którymś razem. Mówi, że Anna z Danielem nie wrócili do domu.

Hubert z żoną Natalią, która pracuje z Anną i widziała ją jeszcze o 19.30, gdy przyniosła jej utarg z drugiego sklepu, jadą na Nowy Świat, żeby sprawdzić, czy coś się stało.

Kwadrans po 22 parkują niedaleko butiku. W sklepie pali się światło. Drzwi od frontu i te od zaplecza, z metalowym uchwytem zamiast klamki, są zamknięte. Alarm nie jest włączony. Pukają i dzwonią. Cisza. Anna z Danielem muszą być w środku. Pomarańczowe audi Daniela z piłeczką tenisową na haku holowniczym stoi na podwórku. Hubert dotyka maski, silnik samochodu jest zimny.

Żeby sprawdzić, co się stało, muszą dostać się do środka. Hubert z Natalią idą najpierw do pobliskiej agencji ochrony. Tamtejszy pracownik nic nie wie. Nie ma też kluczy do sklepu. Przy nich sprawdza w komputerze, że alarm faktycznie nie został włączony.

Wracają pod sklep. Hubert dzwoni do Wiesława. To pracownik sąsiadującej z butikiem pracowni krawieckiej. Od początku grudnia jest na urlopie. Oba lokale mają tego samego właściciela, pana M. Wiesław ściąga na miejsce jedną z pracownic, która ma klucze do lokalu krawieckiego, bo wie, że są tam zapasowe klucze do Ultimo. Dzięki nim będzie można wejść do butiku.

Około północy dwa razy przekręcają klucz w zamku. Otwierają frontowe drzwi sklepu. Wchodzą do środka.

Na górze wszystko jest w porządku. Natalia podchodzi do krętych, metalowych schodów, które prowadzą w dół. Gdy pokonuje kilka stopni, widzi Daniela leżącego na brzuchu na podłodze, między ladą a schodami. Nie rusza się. Obok głowy plama krwi. Robi się jej słabo, dalej już nie schodzi.

Foto: Materiały prasoweSchody w butiku Ultimo

Daniel nie żyje. Ktoś oddał do niego dwa strzały. Pierwszy w pierś, drugi, dobijający, w plecy. Ma też niewielką ranę na głowie i poranioną prawą rękę, jakby pięścią uderzył w coś twardego. Jakby się bił. Ma na sobie niebieską kurtkę, zapiętą pod szyję, i czarno-zielony szalik.

Ślady krwi prowadzą do drugiego pomieszczenia, w którym na plecach leży Anna. Do niej też strzelono dwa razy, w szyję i lewą rękę, tuż obok piersi. Z ust leci jej krew. Ma wybite dwa zęby – policja znajdzie je później przy drzwiach łazienki. Pojękuje. Jest ciężko ranna. Ale żyje.

Karetka wkrótce zabierze ją do szpitala, gdzie przejdzie operację. Ona także jest w kurtce, brązowej dwurzędówce, która ma rozerwaną poszewkę. Gdy Anna jechała do pracy, kurtka była cała.

Foto: Materiały prasoweŚlady krwi zabezpieczone w jednym z dolnych pomieszczeń butiku

*

Jest po północy. Policja i prokurator zjeżdżają do butiku. Rusza śledztwo. Technicy kryminalni szybko ustalają: w sklepie nie ma śladów włamania. Ten, kto strzelał, najwyraźniej został wpuszczony do środka od zaplecza albo wszedł przez otwarte drzwi. A gdy wychodził, zamknął je na klucz i nie zgasił światła.

Nigdzie nie ma kluczy Anny. Zabójca lub zabójcy musieli je zabrać. Nie ma też broni, z której padły strzały. Ta, podobnie jak skradzione klucze, nigdy nie zostanie odnaleziona.

Nikt nie zabezpiecza śladów obuwia.

Śledczy całą noc przesłuchują świadków. To z ich relacji poznają bliżej Annę i Daniela. W protokołach szybko zapisują też imię: Beata.

*

Foto: Bartosz Bobkowski / Agencja Wyborcza.pl Anna

Anna jest szczupłą blondynką. Cicha. Spokojna. Dość skryta. Ma 24 lata, młodo wyszła za mąż za Daniela, który jest o dwa lata starszy. Znają się od szkolnych lat. Wkrótce urodziła im się córka.

Pracuje w butiku z damską odzieżą na Nowym Świecie 36. Szef ją ceni. Powierza obowiązki kierowniczki wszystkich trzech sklepów sieci Ultimo. Także tych na Nowym Świecie 42 i Świętokrzyskiej 20, które prowadzi wspólnie z panem D. Pracownicy wiedzą o konflikcie właścicieli. Są podzieleni na dwa obozy. Właściciele konkurują ze sobą. Każdy z nich sprzedaje w sklepie własny towar. Miesiąc temu doszło między nimi do bójki.

Butik na Nowym Świecie 36 jest otwarty od 11 do 19. To tu codziennie trafia utarg z pozostałych dwóch sklepów. Pieniądze, już po zamknięciu, liczy Anna, następnie chowa je do metalowej kasetki zamykanej na klucz. Po zabójstwie kasetka jest pusta, w środku są tylko dwa długopisy. Skradziono ok. 6 tys. zł. Śledczy pobierają zapach z kasetki. To może być ślad zabójcy.

Daniel ma drobną budowę ciała. Jest niewysoki. Prowadzi własną firmę ochroniarską. Zajmuje się instalowaniem alarmów. Ale pracuje też w innej agencji, istniejącej zresztą do dziś, gdzie odpowiada za ochronę w jednym z supermarketów w Jankach pod Warszawą. W ostatnim czasie dwa razy starał się o dzierżawę parkingu w podwarszawskich Ząbkach, ale jego oferta została odrzucona. Kilka dni temu wygrał przetarg na instalację systemu zabezpieczeń.

Dość często przyjeżdża do butiku po Annę. Ona sama proponuje nawet szefowi, by zatrudnił go u siebie. Daniel nie chce, bo ma wyższe aspiracje. Po zabójstwie śledczy odnajdują w jego samochodzie żółty kij bejsbolowy. Wpadają też na trop fałszywych banknotów.

Pochodząca z Ostrówka Beata ma dziewczęcą urodę. Podobnie jak Anna, też młodo wzięła ślub. Jej związek przetrwał tylko półtora roku. Mąż zdradzał ją z koleżanką z pracy i odszedł do niej. Teraz mieszka z Piotrem, który stara się o przyjęcie do policji. Złożył już dokumenty.

W Ultimo jako ekspedientka pracuje od sześciu lat, obecnie w butiku przy Świętokrzyskiej. Do Anny docierają plotki, że Beata kradnie. Urządza prowokację: wysyła podstawioną klientkę, w rzeczywistości nową pracownicę, której Beata nie zna. Każe jej kupić spodnie. Beata sprzedaje jej towar, ale nie nabija go na kasę i nie daje paragonu.

Dla M. to wystarczający powód, by pod nieobecność wspólnika, który jest za granicą, zwolnić ją z pracy. Tłumaczenia Beaty nic nie dają. 8 grudnia w sklepie dochodzi do awantury, interweniuje policja. Notatka z tego zdarzenia powstaje dopiero 17 grudnia, dzień po tragedii.

Polecamy: "Mamo, policja mnie zabije". Jak zamiatano pod dywan sprawę Igora Stachowiaka

*

Anna przeżyła. Jest już po operacji. Jeszcze śpi. Na zmianę pilnują jej policjanci. Wśród nich ci sami, którzy osiem dni wcześniej zostali wezwani do awantury w Ultimo.

W szpitalu już huczy od plotek, że do Anny strzelała kobieta.

Światła na oddziale, gdzie leży, są wygaszone. Policja tłumaczy to kwestiami bezpieczeństwa Anny, innych pacjentów i lekarzy. „Bo może być próba dostrzelenia”.

Teraz najważniejsze będzie to, co powie, gdy się wybudzi.

Prawda Anny

Anna odzyskuje przytomność około godz. 22, dzień po zbrodni. Otwiera oczy. Policja naciska, by jak najszybciej z nią porozmawiać. Gdy lekarka daje zielone światło, zeznania przyjmują dwaj niedoświadczeni policjanci. To ich pierwsze zabójstwo. Mają problem, by wszystko skrupulatnie zanotować. Sami zostaną przesłuchani dopiero półtora roku później.

Anna mówi, że do niej i jej męża strzelała Beata Kamińska-Pasik. Jest tego pewna na 99 proc. Jeszcze nie wie, że Daniel nie żyje. Że została wdową.

Niewiarygodna. Historia zabójstwa w butiku Ultimo - Wiadomości

W tym momencie śledczy przestają badać inne wątki. Skupiają się tylko na Beacie. Jej mieszkanie całą noc obserwują policjanci. O świcie antyterroryści zatrzymują ją i jej chłopaka.

*

Tego dnia Anny w ogóle miało nie być w pracy, bo jej córka była chora. Szef zadzwonił jednak i prosił, by przyszła. Zgodziła się. Do butiku pojechała tramwajem. Był mróz i jej mały fiat nie odpalił. Nic nie zapowiadało tragedii, która miała się wydarzyć tuż po zamknięciu sklepu.

*

Zeznania Anny mają wiele luk i rozbieżności, nie są spójne. Jest sama, gdy przyjeżdża po nią Daniel, jakieś 10–15 min po wyjściu szwagierki. Stoi za ladą na dole sklepu. Liczy pieniądze. Twierdzi, że jest bez kurtki, choć gdy ją znaleziono, miała ją na sobie. Gdy mąż idzie do toalety, słyszy dzwonek albo pukanie do drzwi od strony zaplecza. Za nimi stoi Beata.

Wpuszcza ją do środka. Schodzą na dół. Anna nie pamięta, jak Beata była ubrana i co mówiła. Pamięta za to dobrze pistolet – długą srebrną lufę i czarną rękojeść – który Beata wyciąga, gdy są na dole. Najpierw strzela do niej, a potem do jej męża, który był na górze. W sumie pada kilka strzałów.

Kolejne zeznania: To była Beata. Anna ma kłopot, żeby przypomnieć sobie, kiedy ją wpuściła. Pamięta, że Beata nie rozbierała się, ale nie pamięta koloru jej ubrań oraz czy miała torebkę. Zeszły na dół. Najpierw strzeliła jednak do Daniela, który wybiegł z toalety na dole, bo na górze nie ma wc, a dopiero potem do niej. Do niego jeden lub dwa razy. Do niej dwa lub trzy. Jest przekonana, że to zemsta za to, że została zwolniona z pracy.

Foto: Materiały prasoweJedno z pomieszczeń w butiku Ultimo

Anna nie pamięta, w jaki sposób straciła dwa zęby. Jak jej krew znalazła się na telefonie, który leżał na ladzie. W jaki sposób znalazła się w drugim pomieszczeniu, gdzie ją znaleziono, choć wszystkie strzały padły w sali obok. Przypomina sobie za to, jak krzyczy: „Danielku, ona ma broń” i słowa Beaty, gdy do niego celuje: „Ty mi tej broni nie zabierzesz, bo ja za nią za dużo zapłaciłam”. Po nich pada strzał.

Mówi, że wie, jaka jest różnica między pistoletem a rewolwerem. To na pewno był pistolet. Myli się. Biegły bada zabezpieczone na miejscu pociski. Morderca strzelał z rewolweru. Podaje dwa najbardziej prawdopodobne modele. Takie, jakich używają służby specjalne, policja albo agencje ochrony.

Kiedy Anna czuje, że krew wypływa jej przy gardle albo okolicy piersi, upada. Obraz się zamazuje. Odpływa. Budzi się dopiero w szpitalu. Nie przypomina sobie, by w sali był lekarz, gdy była przesłuchiwana przez policjantów.

*

Lekarka, która wpuszcza policjantów do Anny, nie słyszy ich rozmowy. Pytań i odpowiedzi. Nie wie, kiedy Anna powiedziała im, kto do niej strzelał. Pamięta, że w trakcie przesłuchania przyszedł jakiś naczelnik. Później – po rozmowie z innym policjantem – pani doktor sama podpisuje protokół. Ale dokładnie go nie czyta.

Po przesłuchaniu, które zdaniem lekarki trwa wiele godzin z przerwami, jeden z policjantów sporządza notatkę. Na kolanie. W sądzie powie później, że gdy sam rozmawiał z Anną, drugi z policjantów był za drzwiami na korytarzu. Anna powiedziała, że Beata była z chłopakiem, ale on nie wchodził do środka.

Tyle że w notatce nie zapisał, że Beata była z chłopakiem. Przeoczył to. Komentuje to tak: „Widocznie ze względu na upływ czasu trochę mi się pomyliło”. Przekonuje też, że tylko raz rozmawiał z Anną. Z notatki wynika, że dwa razy.

Drugi policjant twierdzi, że obaj byli przy przesłuchaniu i zadawali pytania. Lekarz, chyba mężczyzna, stał z boku. Wchodził i wychodził z sali. Anna miała im powiedzieć, że w środku była Beata, a przed sklepem prawdopodobnie stał jakiś mężczyzna. Że pierwsze strzały padły do niej. Po nich przybiegł Daniel. Nie jest w stanie wytłumaczyć, dlaczego w notatce jego kolega zapisał dwuczłonowe nazwisko Beaty, skoro – jak twierdzi – Anna podała tylko jedno z nich.

Dzień przed sylwestrem Anna zostaje wypisana do domu. W sądzie powie później, że rozmów z policjantami w szpitalu nie pamięta.

Wersja Beaty

Trzy psy wskazują, że zapach z kasetki pochodzi od Beaty. To jednak nie przesądza, że Beata jej dotykała, że była w butiku. Równie dobrze jej zapach mógł zostać naniesiony razem z pieniędzmi, które przechodziły przez jej ręce i trafiały do kasetki. To słaby dowód.

Prócz zeznań Anny śledczy nie mają na Beatę niczego. Na jej skórze i ubraniach nie ma śladów prochu ani krwi. W torebce też nic. Na pewno nie trzymała w niej broni. Żadnych śladów, które są charakterystyczne po wystrzałach.

Na jej ciele nie ma żadnych obrażeń.

*

Foto: Arkadiusz Ścichocki / Agencja Wyborcza.pl Znicze przed Ultimo, 1997 r.

Beata przedpołudnie spędza w domu z Piotrem. Potem jest solarium i wizyta u adwokata. Porada w związku ze zwolnieniem z pracy. Po niej jadą do matki i ojczyma Piotra, gdzie spędzają wieczór. Tuż przed 22 wchodzą do pobliskiej kwiaciarni i zamawiają kokardy na święta. Przed powrotem do domu, jadą jeszcze do kuzynki Piotra po papier do pisania pozwów. Gdy on wchodzi na chwilę do góry, ona czeka w samochodzie.

O tragedii w Ultimo dowiaduje się następnego dnia, gdy ogląda telewizję.

Po zatrzymaniu Beaty i Piotra, policja przeszukuje ich mieszkanie. Zawozi na komendę. Przesłuchuje.

Beata do niczego się nie przyznaje. Mówi, że nigdy nie była w butiku, w którym doszło do zbrodni. „Anna kłamie, ale nie wiem dlaczego. Może się czegoś boi, dlatego wskazała na mnie”.

Policjanci naciskają Piotra. Mówią mu, że Anna przeżyła i wskazała sprawcę. Że składa fałszywe zeznania. Że zgnoją całą jego rodzinę. A jak powie prawdę, to puszczą go wolno.

Wiedzą, że chce zostać policjantem. Już podczas zatrzymania jeden z przesłuchujących wsadza mu do kieszeni krótkofalówkę. Potem patrzy na niego: „Będziesz nasz chłopak, to ją noś”.

Mówią mu też, że brakuje im kilku puzzli. Jest jednym z nich.

Ulega. Zmienia zeznania. Mówi, że po wizycie u adwokata pojechał do domu, a Beata miała sprawę na mieście. Wróciła o 22. Gdy następnego dnia oglądają w telewizji materiał o zbrodni, Beata płacze. Przyznaje, że to ona to zrobiła.

Gdy podpisuje protokół, odwożą go domu. Zaraz potem jedzie autobusem do rodziców. Tam dzwoni do niego kadrowa z policji. Przyjęli go do służby, może zacząć pracę od poniedziałku. Ale Piotr już nie chce być policjantem.

Trzy miesiące później ze wszystkiego się wycofuje. Mówi, że wcześniejsze zeznania zostały na nim wymuszone. Policjanci straszyli go. Ale nic mu nie zrobili. Jego matka i ojczym od początku potwierdzają wersję Beaty. Jeśli spędziła z nimi wieczór, nie mogła być w Ultimo i nie mogła zabić. Ich zeznania prokurator uznaje za niewiarygodne.

Piotr, jego matka i ojczym, zostają oskarżeni o składanie fałszywych zeznań. Beata zostaje bez alibi.

Niewinna. Niewinna. Winna

Sprawca stoi na dole sklepu, przy krętych schodach, gdy strzela do Daniela. Ten jest przy wejściu na korytarz z przymierzalniami. Chce się zasłonić. W odruchu obronnym unosi lewą rękę. Upada. Zabójca idzie jakieś dwa metry w stronę lady, przy której stoi Anna, lekko pochylona do przodu. Z tego miejsca strzela do niej dwa razy. Za pierwszym razem w szyję. Pocisk rykoszetuje. Odbija się od podłogi i trafia w ścianę. Przy drugim strzale Anna dostaje w rękę. Na koniec zabójca dobija leżącego Daniela. W plecy. Stoi nad nim od strony jego stóp.

Ustalając kolejność strzałów biegły, który opiniuje w sprawie, bierze pod uwagę wersję Anny, ułożenie ciała Daniela i miejsce znalezienia pocisków.

Rewolwer nie jest lekki. Waży jakieś 1,5–2 kg. Biegły nie ma wątpliwości — zabójca miał stalowe nerwy. Już wcześniej musiał pociągać za spust. Potrafił to robić. Wszystkie cztery strzały były celne.

To wygląda na robotę zawodowca.

*

Beatę badają biegli psychiatrzy i psycholog. Opiniują, że zarzucany jej czyn wydaje się być obcy jej osobowości. „Agresja nie jest stosowanym przez nią sposobem rozwiązywania napięć i konfliktów”.

Jest też opinia na temat Anny i jej zeznań. Specjaliści nie dopatrują się w jej wypowiedziach tendencji do fantazjowania i konfabulacji.

W dwóch pierwszych procesach Beata zostaje uznana za niewinną. Zeznania Anny i policjantów sąd uznaje za niewiarygodne. Jedno z uzasadnień: „Anna zeznając, że sprawcą jest Beata, nie kłamie. Odtwarza w ten sposób »swoją prawdę«”.

Dlaczego więc Anna wskazuje Beatę? Sąd podaje trzy możliwości. Bo rzeczywiście zapamiętała, kto strzelał. Bo jest przekonana, że tylko ona mogła to zrobić. Bo jej to zasugerowano.

Trzeci proces. Beata jest winna. Sąd, który ją skazuje, uznaje, że pierwsze zeznania Anny zawierają najwięcej szczegółów, zasługują na wiarę i najlepiej odzwierciedlają przebieg wydarzeń.

*

Tylko sędzia Aniela Bańkowicz jest innego zdania. Wskazuje, że gdyby ofiarą miała być Anna, sprawca przed wejściem do sklepu obserwowałby okolicę. Upewniłby się, że jest sama. A tak nie było. Zabójca wszedł do środka tuż po przyjściu Daniela. Może to więc on był celem, a nie jego żona. W końcu to on został „dostrzelony”.

Zwraca też uwagę na obrażenia Daniela. Na otarcia prawej dłoni. Nie wiadomo, jak ta rana powstała. Na pewno nie w wyniku upadku. Anna nigdy nie wyjaśniła też, jak straciła dwa zęby. Może nie pamięta. A może chce ukryć rzeczywisty przebieg wydarzeń.

Według niej niemożliwe jest ustalenie, czy Anna naprawdę widziała Beatę, czy zanim ją wskazała, słyszała w szpitalu rozmowę na jej temat. „Każda z tych wersji jest równie prawdopodobna. Nie ma dowodów przemawiających za przyjęciem jednej z nich”.

Pominięte wątki

Dla śledczych jest jasne, że Beata jest zabójcą. Chcą jak najszybciej zamknąć sprawę. Nigdy nie ustalili, kto kilka dni przed tragedią wysłał do jednego ze współwłaścicieli Ultimo, pana D., pocztówkę z pogróżkami „Połknąłeś śledzia żyletą”, dla niepoznaki napisaną dziecięcym pismem. Z dorysowaną rybą i krzyżem. Na pewno nie zrobiła tego Beata. Ani Piotr. Po analizie ich pisma, śledczy to wykluczyli. Nie wiadomo, czy ta kartka miała jakikolwiek związek ze zbrodnią.

Nigdy dogłębnie nie zbadano konfliktu między dwoma właścicielami sklepu. A nie była to jednorazowa sprzeczka, tylko trwający latami zatarg.

Nigdy nie przesłuchano byłego pracownika sklepu, który na kilka dni przed zbrodnią kręcił się po podwórku od strony zaplecza. Jakby coś obserwował. O tym mężczyźnie opowiada właściciel butiku i pracowni krawieckiej, pan M. Mówi to w momencie, gdy Anna jest jeszcze nieprzytomna, zanim wskazała Beatę.

Tajemniczy pracownik to Rafał. Właściciel pamięta, że miał jakieś 20–25 lat i był krępy. Kilka miesięcy wcześniej pracował w butiku przy Nowym Świecie 36, ale odszedł, bo znalazł sobie coś lepszego. Nie był dobrym pracownikiem. 13 grudnia pan M. spotkał go po zmroku przy zakładzie krawieckim, obok Ultimo. Było późno, a on chciał zaświadczenie pracy. M. mówi mu, by przyszedł w poniedziałek rano, 15 grudnia.

Rafał przychodzi, ale nie rano, tylko wieczorem. Po 20. O tej porze nic nie załatwi. Znów odchodzi z niczym. Po zaświadczenie już nigdy nie wraca. Właściciel ma wrażenie, że wcale mu na nim nie zależało. „Widząc mnie, znalazł sobie usprawiedliwienie, że tu się znajduje”.

Foto: Tomasz Pajączek / OnetTak dziś wygląda podwórko nieistniejącego już butiku UltimoFoto: Tomasz Pajączek / OnetWidok na wejście od zaplecza do dawnego butiku Ultimo

Śledczy rozpytują okolicznych mieszkańców, czy widzieli coś podejrzanego. Jedna z mieszkanek bloku przy ul. Gałczyńskiego, naprzeciwko butiku, mówi, że ok. 22 widziała mężczyznę. Podchodził do drzwi Ultimo od strony zaplecza. Zaglądał do środka. Stał tam jakieś trzy, cztery minuty.

Inny z mieszkańców mówi, że wracając do domu zauważył dwóch obcych mężczyzn, którzy szli od strony zaplecza Ultimo. Jeden krępy, jakieś 22–24 lata. W czerwonej kurtce bez kaptura. Krótkie blond włosy. Przylizane. Drugiego mężczyzny nie potrafił opisać. Stwierdził jednak, że mieli bandycki wygląd.

Podczas oględzin Daniel ma porządnie założone spodnie. Zapięty rozporek. A przecież, kiedy Anna zaczęła wzywać pomocy, miał wybiec w pośpiechu z wc. Na drzwiach toalety zabezpieczono dwa ślady linii papilarnych. Śledczy nie sprawdzili, czy należą do Daniela. Wykluczyli jedynie Beatę i Piotra.

Kilka miesięcy temu Beata dostaje list. Jego autor, mężczyzna, twierdzi, że wie, kto dokonał zbrodni w Ultimo. Nikt tego nie weryfikuje.

*

Beata ma spędzić w więzieniu jeszcze siedem lat. Kilka razy ubiegała się o przedterminowe zwolnienie. Bez skutku. Nie wyjdzie wcześniej, jeśli nie okaże skruchy. A Beata nie okaże skruchy.

– Nie zabiłam człowieka. Nie przyznam się do czegoś, czego nie zrobiłam – mówi, gdy rozmawiamy przez telefon.

Beata: – Mam nadzieję, że doczekam się tej chwili, gdy wszystko wyjdzie na jaw. I dowiem się, za kogo siedzę.

PS.

Anna nie zgodziła się na rozmowę z nami.

Kontakt z autorem: tomasz.pajaczek@redakcjaonet.pl