Pojazdów elektrycznych jest coraz więcej. Ubezpieczenie od wybuchu niedługo obowiązkowe?

Jeżeli jakaś technologia stanie się popularna wśród konsumentów, to już raczej nie ma od niej odwrotu. Wektor postępu idzie tu w jedną stronę. Kiedy pojawiły się komputery osobiste - nigdy nie zniknęły z rynku. To samo z Internetem i smartfonami. Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że dziś chciałem opowiedzieć wam o przedmiocie, który nie jest (jeszcze) tak popularny jak powyższe trzy, ale także zdążył zadomowić się w naszym świecie - pojazd elektryczny.Hulajnogi, rowery czy samochody widzimy codziennie na ulicy i nic nie wskazuje na to, by miały z nich zniknąć. Jednocześnie, coraz częściej słyszymy o tym, że największa zaleta tych urządzeń jest także ich największą wadą. Nie ma praktycznie miesiąca, by gdzieś jakiś pojazd elektryczny nie zapalił się, bądź gorzej - nie wybuchł. Niedawno w Warszawie z powodu właśnie takiego wybuchu w podziemnym garażu spłonęło 50 samochodów, a nowy blok może być przeznaczony do rozbiórki ze względu na naruszenie konstrukcji.

To cię zainteresuje Polskie prawo dalej w lesie. Kierujący hulajnogą to w dalszym ciągu pieszyMonitor nie musi być brzydką, czarną bryłą szpecącą biurko. Udowadnia to AOC U32U1

Może przestaniemy bać się wybuchu LPG i zajmiemy się tym, co naprawdę wybucha

Nie mogę tu nie nawiązać do felietonu Kuby, redakcyjnego adwokata LPG, którego szlag trafia za każdym razem, gdy np. w galerii handlowej widzi znaczek zakazu wjazdu dla pojazdów z instalacją podtlenku gazotu. I ma słuszność. Współczesne instalacje LPG są tak wykonane, by nie eksplodować. Co innego baterie w pojazdach elektrycznych - tam wystarczy zwykłe przebicie powierzchni, by bateria, cały pojazd stanął w ogniu bądź pozostawił po sobie widowiskowy krater. A że pojazdy eksploatowane są w "wartunkach drogowych" to wieść, że elektryczna hulajnoga wysadziła komuś kawałek ściany w domu nie robi już na nikim wrażenia.

Pojazdów elektrycznych jest coraz więcej. Ubezpieczenie od wybuchu niedługo obowiązkowe?

Powstaje więc pytanie, co z tym fantem zrobić. Jeżeli bowiem nie zrobimy nic, a samochody i hulajnogi elektryczne staną się jeszcze popularniejsze (a staną się, bo jak mówiłem - wektor postępu idzie w jedną stronę), będziemy musieli się mierzyć z konsekwencjami takich wybuchów. Ja rozwiązania widzę dwa. Pierwsze - przeniesienie mentalności ludzi z LPG na samochody elektryczne. Oznacza to zakaz wjazdu do parkingów podziemnych i miejsc, gdzie samochody stoją ustawione ciasno jeden przy drugim oraz zakaz wjazdu w miejsca, gdzie znajdują się łatwopalne składniki (np. na stacje benzynowe). Chociaż byłoby to jedyne moim zdaniem rozwiązanie gwarantujące bezpieczeństwo, to jest ono skrajnie niemożliwe do wprowadzenia. Po pierwsze, wtedy takim samochodem nie dałoby się nigdzie "dojechać" bo w większości miejsc wisiałyby zakazy. Po drugie, większość instalacji ładowania znajduje się właśnie w takich miejscach (np. na parkingu Galerii Mokotów).

Opcja druga to dodatkowe ubezpieczenie dla elektryków

Jeżeli ryzyko wybuchu wkomponowane jest w istnienie pojazdów elektrycznych i mogą one wyrządzić dużo poważniejsze szkody niż wybuchające telefony. może warto rozważyć jakiś rodzaj dodatkowego ubezpieczenia, obowiązkowego dla właścicieli nie tylko samochodów, ale i hulajnóg (o tym, że takie hulajnogi w ogóle potrzebują obowiązkowego ubezpieczenia pisałem tutaj). Do tego jednak długa droga. Póki co, kiedy przeglądałem strony ubezpieczycieli aby sprawdzić, jakie są zasady ubezpieczania samochodów elektrycznych, zauważyłem, że jeden z ubezpieczycieli twierdzi na swojej stronie, że ze względu na brak paliwa pojazdy elektryczne są bezpieczniejsze bo nie wybuchną. Szkoda tylko że temu z Górczewskiej nikt tego nie powiedział.

Czytaj dalej poniżej

I tak - wiem, że i klasyczne benzyniaki i diesle potrafią się zapalić, a te drugie - dodatkowo się rozbiegać. Nie neguję tego absolutnie. Mam jednak wrażenie, że w ostatnim czasie dużo częściej słyszę, że gdzieś widowiskowo w powietrze wyleciał elektryk, co w zestawieniu z tym, że jest ich na drogach dużo mniej, zaczyna budzić moje obawy, czy aby ich popularyzacja nie spowoduje, że takie incydenty będą na porządku dziennym.

A wy co o tym myślicie? Jak rozwiązalibyście palący problem elektromobilności?