Listy ateistów 3.0 Bóg „dał rozum i wolną wolę” i poszedł

Spotykają się na blogu ludzie, między którymi porozumienie bywa sporadyczne lub wcale nie bywa. Oczywistych przyczyn niebywania porozumienia jest 776. Rzucę lewym okiem na jedną: różnice w wyuczonej umiejętności myślenia. Myślenie to nabywana przez uczenie się i ćwiczenia umiejętność – jak wbijanie gwoździ czy podnoszenie ciężarów – a nie gotowy dar z nieba jednakowy dla wszystkich. Co wmawia Krk („Bóg dał rozum i wolną wolę”), ale nie tylko Krk – małpy same sobie wmawiają po przyswojeniu prostych umiejętności egzystencjalnych, że potrafią myśleć (potrafią tylko w obszarze prostych spraw egzystencjalnych – ale o tym nie wiedzą). Ilu powie szczerze: „Nie wiem, nie rozumiem, za gupi jezdem”? Z czegoś się wzięło przekonanie, że umiem myśleć nie gorzej niż myśliciel czy profesor. Choć żadne szkoły myślenia nie uczą w tym sensie, że nie jest to wyodrębniony przedmiot nauczania z określonymi celami i metodyką. Być może mniemanie, że się umie więcej niż się umie, wzięło się stąd, skąd w pięć minut po zdaniu egzaminu na prawo jazdy bierze się przekonanie smarka, że jest mistrzem kierownicy. Czyli szczegółowe mniemania biorą się z ogólnego mniemania o sobie. I z łatwości uogólniania: dwie moje koleżanki tak sądzą, więc i większość ludzi tak sądzi; mam 16 lat, poznałem pięć szczegółów życia, więc znam całe życie – i tak już do końca.

Listy ateistów 3.0 Bóg „dał rozum i wolną wolę” i poszedł

Uczenie się myślenia odbywa się tak samo jak kiedyś uczenie się zawodu: przez obserwację i małpowanie. Z tą różnicą, że nie jest zaprogramowane ani uporządkowane – nie jest jasno sformułowanym przedmiotem nauczania ani celem. Owszem, można usłyszeć deklarację, że celem nauczania jest przekazywanie wiedzy i uczenie myślenia, ale to tylko deklaracja. „Uczenie myślenia” (czasem z dodatkiem: „samodzielnego”) to bardziej słowna ozdóbka niż realne uczenie – coś w rodzaju wszechobecnych „celów wychowawczych”, które w PRL musiały być doklejone przez nauczyciela do konspektu każdej lekcji. No i jakie to uczenie samodzielnego myślenia, kiedy się zaczyna od wbijania w niewinną główkę dogmatów będących zaprzeczeniem myślenia. Np. pierwsza „prawda” wiary: „że jest Bóg”. Więc uczenie myślenia czasem się przypadkowo odbywa lub – częściej – wcale się nie odbywa. A kiedy się odbywa, to niejako po drodze, przy okazji, więc jest chaotyczne, zależne wyłącznie od osobowości nauczyciela, nie od programu, który nie istnieje. Stąd m.in. różne są stopnie opanowania tej umiejętności, a poziom formalnego wykształcenia czy erudycji niekoniecznie oznacza odpowiednio wysoką umiejętność myślenia. Obrazowo mówiąc, można być potrójnym głupkiem z trzema fakultetami i mędrcem (jeden na 16 milionów człowiekowatych) bez podstawówki. Umiejętne myślenie to sprawne wykonywanie umysłowych czynności składających się na myślenie: syntezowania, analizowania, porównywania, uogólniania i abstrahowania (być może psychologowie i neurofachury bardziej już uszczegółowili tę klasyfikację). W przełożeniu na życiowe konkrety to rozumienie i odróżnianie przyczyn od skutków; odróżnianie tego, co obiektywne, od subiektywnych wyobrażeń (np. mniemane TWA na blogu czy imputowanie drugiej małpie na tym samym blogu zachowań, intencji, myśli); odróżnianie tego, co śmiertelnie ważne (np. zarządzanie przez państwo polskie popiołem pozostałym po mnie), od tego, co subiektywnie ważne (np. niekończące się paplanie zagraniczniaków w Polsce na polskim blogu o Ameryce); zdawanie sobie sprawy z tego, że w każdym obiektywnym poznaniu występuje element subiektywny, bo poznanie jest działaniem żywego człowieka, a nie maszyny; rozumienie, jak powierzchowne bywa nierozumienie się ludzi i jak równie powierzchowne bywa rozumienie się; odróżnianie żywego, otwartego i twórczego myślenia własnymi narzędziami od operowania gotowymi klockami Lego (stereotypami), odróżnianie tego, co nabyte, od tego, co biologiczne, a nie paplanie „Jestem z natury taki/śmaki/owaki”. Jaki jesteś z natury, a czego się tylko nauczyłeś, może nie wiedzieć nawet Wszechwiedzący, który dał rozum – he, he – i wolną wolę – he, he, he, he – i poszedł, i ślad po nim zaginął. Natomiast wie na bank diabeł, który z rozumu – czyli myślenia – i wolnej woli nie może się przestać śmiać.

Pombocek