„Nie umiałam dotrzeć do nastoletniej córki. Czekałam tylko, aż zajdzie w ciążę. Nie mogłam do tego dopuścić i wymyśliłam plan”

fot. Adobe Stock, astrosystem

Nie mam pojęcia, co się stało z moją małą córeczką. Z tą śliczną grzeczną dziewczynką, której jeszcze nie tak dawno zaplatałam do szkoły warkocze? Teraz zamieniła się w jakąś malowaną lalę! Buzia dziecka, ale zeszpecona makijażem. Kto to słyszał, żeby nastolatka używała szminki i tuszu do rzęs! Za moich czasów to było nie do pomyślenia.

– Jak ty wyglądasz!? – wykrzyknęłam kiedyś po powrocie z pracy. – Natychmiast zmyj to z twarzy i siadaj do lekcji!

– Już odrobiłam – odparła, wzruszając ramionami.

Byłam pewna, że kłamie.

– Poczytaj sobie jeszcze raz zadane tematy, nie zaszkodzi ci – nakazałam stanowczym tonem.

– Umówiłam się z dziewczynami! – wrzasnęła buntowniczo.

– Nigdzie nie pójdziesz – zapowiedziałam. – A już na pewno nie tak wypindrzona!

Kaja, widząc, że nic nie wskóra, obrażona zamknęła się w swoim pokoju. Drzwi trzasnęły z taką siłą, że aż zadźwięczały szyby w całym mieszkaniu. „No co za tupet! – oburzyłam się. – Będę musiała z nią o tym poważnie porozmawiać!”.

Ostatnio z moją córką działo się coś niepokojącego. Wiem, co to dojrzewanie; przecież sama kiedyś je przechodziłam, ale nie tak burzliwie jak ona. Może dlatego, że mój ojciec był bardzo surowy i potrafił zadbać o to, żebym trzymała się zasad. A ja Kaję wychowywałam sama. Mąż umarł, kiedy była mała.

Nie chciała mnie słuchać

Gdy miałam tyle lat co ona, do głowy by mi nie przyszło, żeby się malować. Albo nosić takie dekolty i odsłaniać brzuch... U nas dozwolony był puder, żeby się nos nie świecił, za inny makijaż można było podpaść ciału pedagogicznemu. A jak jedna z koleżanek zrobiła sobie pasemka, wychowawczyni wyśmiała ją przy wszystkich w klasie, pytając, czy już wychodzi za mąż, skoro czuje się taka dorosła. Zresztą dziewczyna faktycznie rok później zaszła w ciążę i zniknęła ze szkoły.

Tak właśnie było kiedyś...

A teraz moja córka twierdziła, że wszystkie jej koleżanki się malują i ubierają jak ona! Dla mnie znaczyło to tyle, że powinna zmienić koleżanki. Te głupie pannice tylko ciągnęły Kaję w dół! Sęk w tym, że moja córka myślała inaczej. Znalazła sobie paczkę z zupełnie innej szkoły i tylko z nimi się trzymała. Stwierdziła nawet, że się do nich przeniesie. Bo tam jest fajniej…

Wiedziałam dobrze, że za nic się na to nie zgodzę. Szkoła Kai miała znacznie wyższy poziom. A przecież wykształcenie to podstawa. Oczywiście moja córka tego nie rozumiała. Dla niej liczyły się tylko fajne ciuchy. No i chłopcy. Oraz dyskoteka.

– Za co te ciuchy kiedyś sobie kupisz? Bo chyba nie sądzisz, że zawsze będziesz na moim utrzymaniu? – strofowałam ją, gdy przynosiła ze szkoły kolejną pałę.

„Nie umiałam dotrzeć do nastoletniej córki. Czekałam tylko, aż zajdzie w ciążę. Nie mogłam do tego dopuścić i wymyśliłam plan”

– Mamo, nie nudź! – opowiadała mi wtedy i szła do siebie.

Koleżanki z pracy podpowiedziały mi, żebym ją przekonała, że dziewczyny z paczki są głupie. Wtedy sama nie będzie chciała się z nimi zadawać.

– Wyśmiej je – radziły. – Niech Kaja zobaczy, że w ich towarzystwie się kompromituje.

Próbowałam. Kiedy jedna z nich zmieniła fryzurę na jakiś totalny odlot, zauważyłam:

– No cóż, jak się nie ma w głowie, to się ma na głowie...

Kaja tylko się skrzywiła.

Szybko zauważyłam, że moje krytyczne uwagi odnoszą skutek odwrotny do zamierzonego. Kaja jakby bardziej zamknęła się w sobie i oddaliła ode mnie. Jednocześnie jeszcze bardziej lgnęła do koleżanek. Coraz częściej miałam wrażenie, że tylko udaje, że mnie słucha. Nadal więc czułam się bezsilna. Tak było, aż do dnia, kiedy przyjechała do nas moja przyjaciółka, Aśka.

Znalazła na nią sposób...

Na studiach praktycznie się nie rozstawałyśmy. Uwielbiałam jej spontaniczność i szalone pomysły. Była całkiem inna niż ja, taka trochę wariatka, i ta różnica paradoksalnie nas połączyła. Potem ona wyprowadziła się do innego miasta. Mimo znacznej odległości, która nas dzieli, utrzymujemy stały kontakt mailowy i czasem się odwiedzamy.

Wiedziałam, że przyjedzie, gdy jeszcze będę w pracy, więc poprosiłam Kajkę, by została w domu i otworzyła drzwi cioci Asi. Byłam pewna, że Kaja będzie za to na mnie wściekła, i kiedy tylko Aśka wejdzie do mieszkania, małą wywieje do koleżanek. Ale stało się inaczej.

Kiedy wróciłam z biura, ze zdumieniem odkryłam, że z salonu dobiega mnie radosny śmiech… ich obu! Oraz drażniąca woń rozpuszczalnika. Okazało się, że Aśka i moja córka zamieniły salon w gabinet kosmetyczny – siedziały sobie razem i malowały paznokcie! W jakieś dziwaczne wzorki…

– Przyłączysz się? – przywitała mnie z uśmiechem moja przyjaciółka. – Przywiozłam takie zabawne naklejki na paznokcie, zobacz! Można się nimi bawić w fajne kompozycje!

– No, naprawdę są odjechane! – zachwyciła się moja córka.

A co mi tam! Po chwili namysłu zarzuciłam pomysł natychmiastowego robienia kolacji i usiadłam z nimi. Przypomniałam sobie, jak beztrosko i uroczo potrafi się śmiać moje dziecko…

Następny tydzień był dla mnie prawdziwą lekcją psychologii, której nieświadomie udzieliła mi moja przyjaciółka. Aśka nie ma własnych dzieci i zawsze twierdziła, że w związku z tym nie umie z nimi postępować. Potraktowała więc moją córkę trochę jak koleżankę. Jak młodą, lecz jednak dorosłą osobę, a Kaja odpłaciła jej… dorosłością. Byłam zdumiona jej przemianą.

Chodziła z nami wszędzie – do kina, teatru, nawet do muzeum, i była tym zachwycona! Dla równowagi Aśka zaprosiła ją do prawdziwego spa, gdzie Kajce wykonano zabieg na trądzikową cerę, a kosmetyczka fachowo jej doradziła, czego nie powinna jeść i pić, i pokazała, jak zrobić delikatny makijaż. To jedno spotkanie podziałało lepiej, niż miesiące mojego sarkania na temat jej wyglądu!

Wzięłam przykład z Aśki. Zapisałam się razem z córką na basen i aerobik. W ogóle robimy razem dużo rzeczy. Chodzimy na przykład na długie spacery, gdzie plotkujemy i robimy sobie głupie zdjęcia. Kajce szalenie się to podoba. Udało mi się zostać przyjaciółką swojej córki. A ona teraz rzadko widuje koleżanki z dawnej paczki, ma za dużo fajnych zajęć w tygodniu. Poza tym sama ostatnio zauważyła, że nie bardzo ma z nimi o czym rozmawiać.Za to ze mną – owszem!

Czytaj także:„Marlena przyszła do naszego zespołu i zaczęła swoje gierki. Rozsiewała plotki dla swoich korzyści, ale ja jej pokażę”„Mam 40 lat i od 15 lat nudnego męża. Dopiero randka z dawną miłością sprawiła, że poczułam się pożądaną kobietą”„Po rozwodzie miałam nabrać wiatru w żagle, a skończyłam jak rozbitek na bezludnej wyspie. Wszyscy się ode mnie odwrócili”

Tagi: Opowiadania, Z życia wzięte, prawdziwe historie