And the Oscar goes to Bloki. Dlaczego osiedla sportretowane przez Bareję powinny dostać nagrodę?

Zobacz wideo "Alternatywy 4" obchodzą urodziny

Stanisław Bareja, niekwestionowany król polskiej komedii ery PRL-u, miał wielki sentyment do blokowisk. To one stały się tłem serialu, który doczekał się statusu kultowego. "Alternatywy 4", kręcone na warszawskim Ursynowie, nie były jednak pierwszym przejawem "miłości" reżysera do zagmatwanych zasad funkcjonowania w okresie polski ludowej.

REKLAMA

Z Bareją wśród bloków. Osiedla nie tylko w "Alternatywach"

Osiem lat przed "Alternatywami", które 30 listopada obchodzą swoje urodziny, Bareja sportretował inne osiedle. Tłem filmu "Nie ma róży bez ognia", w którym oś fabuły stanowią problemy mieszkaniowe, jest inne miejsce. Na kadrach znajdziemy m.in. osiedle Ruda, chociaż nie tylko, bo lokalizacji reżyser wybrał znacznie więcej. Wzniesione na początku lat 70., w szczycie PRL-owskiej gorączki budowlanej, mieści się na warszawskich Bielanach.

By zbudować mieszkania dla mas, władze zdecydowały się zlikwidować istniejącą wówczas zabudowę Marymontu. Co warte podkreślenia, gdy filmowcy film kręcili, były one jeszcze niezależną gminą. Dzielnicą stolicy stały się dopiero w roku 2002. A i samo osiedle częścią Bielan stało się w roku 1994.

Ruda, funkcjonująca też pod nazwą Ruda-Marymont, to dzieło architekta Zdzisława Łuszczyńskiego. Osiedla "imieniem PRL-u" projektował już w latach 50.

Osiedle Marymont-Ruda w latach 80. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Wielka płyta nie jest laurką

Zarówno "Alternatywy" jak i "Nie ma róży" z pewnością nie są laurką dla "decydentów", inżynierów i budowniczych ery PRL-u. Bareja wyśmiewał politykę mieszkaniową, czyli czekanie na przydział, czy dokwaterowywanie lokatorów mieszkańcom, a także wszechobecne fuszerki.

Dziś zarówno serial jak i film mogą być trudne do zrozumienia jeśli chodzi o ten kontekst. W "Nie ma róży bez ognia" poznajemy perypetie małżeństwa Jana i Wandy Filikiewiczów, którzy nie chcą już mieszkać razem z byłym mężem kobiety. Jej ojciec podpala swój dom, by zmusić władze do przyznania kobiecie meldunku w stolicy. Gdy Filikiewiczowie pojawiają się w Warszawie, w ślad za nimi podąża też Jerzy Dąbczak, były mąż Wandy. Wprowadza się wraz z małżeństwem do nowego mieszkania, bo zezwalają na to przepisy meldunkowe.

And the Oscar goes to Bloki. Dlaczego osiedla sportretowane przez Bareję powinny dostać nagrodę?

Główni bohaterowie walczą nie tylko z niechcianym lokatorem, ale i wszechobecnymi usterkami. Przy próbie zamknięcia drzwi wypadają one z futryną i kawałkiem ściany. Rury w łazience tworzą labirynt nie do przebycia, a napełnienie wanny wodą wymaga skierowania strumienia za pomocą koszuli.

W "Alternatywach" mamy z kolei lokatorów przypisanych do jednego lokalu - tu winna jest zbieżność nazwisk ("Kotek" i "Kołek"). Mamy też zamurowany pustostan i mieszkanie przydzielone jednemu z PRL-owskich dygnitarzy "poza kolejką".

Bloki to dla Barei doskonała okazja, by zaprezentować ludzkie relacje. Osiedle jest "mini-Polską" - mamy tu robotników, intelektualistów, opozycjonistów, ludzi sprzyjających władzy. Wszyscy muszą jednak gdzieś mieszkać, ogrzać się, zjeść obiad. Bareja umiejętnie zaglądał pod dachy polskich mieszkań i pokazywał świat z perspektywy mieszkaniowych i sąsiedzkich problemów.

Budimex podpisał umowę na budowę mostu centrum Warszawy do Pragi-Północ

Budowa osiedla z wielkiej płyty Fot. Deutsche Fotothek?/Wikimedia (CC 3.0)

Cud prefabrykatu, czyli jak budować szybciej

Skąd jednak w ogóle wzięła się idea stawiania identycznie wyglądających osiedli? Zanim stały się domem dla 12 milionów Polaków, były nowinką technologiczną. Jeszcze w latach 60. bloków nie budowano z prefabrykatów, a techniką tradycyjną.

Wielka płyta pozwalała budować szybciej, co dla mających ekonomiczne aspiracje władz peerelowskich było nie do przecenienia. Praktyka nie zawsze szła jednak w parze z teorią. Fuszerki sportretowane przez Bareję w filmach i serialach miały swoje źródło w niedoskonałej technologii i presji wyrobienia norm. Na budowę trafiały elementy wybrakowane, niewymiarowe, które budowlańcy ratowali, jak mogli. Łatanie dziur nie zawsze jednak pomagało, a czas, który poświęcić trzeba było na prowizoryczną naprawę, sprawiał, że robotnicy się spieszyli, montując np. drzwi, krany, barierki niedbale.

Blokowiska wracają do łask

Ruda, podobnie jak wiele innych osiedli ery PRL-u ma się jednak dobrze. Można nawet stwierdzić, że wielka płyta wraca do łask. Dawne blokowiska są bowiem świetnie skomunikowane, otoczone sklepami, przedszkolami szkołami. Wiele starych osiedli tonie dziś w zieleni, ma utwardzone drogi, latarnie, chodniki. Planowanie urbanistyczne w siermiężnej epoce PRL-u było na zupełnie innym poziomie - liczył się nie tylko ład przestrzenny, ale i tereny rekreacyjne, drogi, punkty usługowe. Wiele osiedli budowanych dziś na obrzeżach miast takimi "luksusami" wciąż nie może się pochwalić - współcześni deweloperzy starają się raczej maksymalnie zapełnić przestrzeń i ograniczyć koszty.

Prezentacja bloku z wielkiej płyty Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Czy jednak wielka płyta faktycznie nie nadaje się do mieszkania? - Rzeczywistość nie wygląda tak źle, jak w filmach Barei - ocenia mieszkania w blokowiskach ery PRL-u Marcin Krasoń, ekspert rynku nieruchomości Home Broker. Wielkiej płycie przyjrzał się Instytut Techniki Budowlanej. "Ich stan techniczny nie wskazuje stopnia degradacji, świadczącego o zagrożeniu trwałości budynków" - oceniają eksperci.

- Nie ma obaw. Nic się nie zawali. Budowaliśmy dobrze i solidnie - potwierdza w rozmowie z money.pl Andrzej Roch Dobrucki, prezes Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa cytowany przez Money. Dziś domy i osiedla z prefabrykatów wracają do łask. Technologia ich wytwarzania jest już jednak inna - współczynnik izolacji termicznej, precyzja wykonania, montażu, gwarantują, że perypetie utrwalone przez Stanisława Bareję są już w zasadzie niemożliwe.

Wielka płyta. Jak kupić mieszkanie, żeby nie żałować? Inżynier radzi "test nosa"