Test: Renault Scenic IV – warty poznania – Francuskie.pl – Dziennik Motoryzacyjny

Czekałem na ten samochód z dużą niecierpliwością. Na możliwość przetestowania go. Dlatego właśnie postanowiłem wybrać się nim w większą nieco podróż i zamiast standardowych dla mnie testów na dystansie rzędu 700-800 km pokonałem nim ponad dwa razy więcej. Wybrałem się do Poznania wychodząc z założenia, że Scenic IV zmienił się na tyle, że wzbudza wiele niepewności wśród potencjalnych klientów. Poznania jest więc wart.

W efekcie przejechałem łącznie 1.735,2 km. Drogami najróżniejszymi – autostradami, ekspresówkami, krajówkami, wojewódzkimi i powiatowymi. Ba – były też drogi gminne, wiodące przez jakieś wioski. Ciekawy byłem, jak będzie sobie Scenic radził z różnymi nawierzchniami na tych swoich wielkich kołach. Przypomnijmy od razu na wstępie – Renault stosuje w Scenic’u IV jeden rozmiar felg. Mają średnicę 20 cali i do tego opony w rozmiarze 195/55R20. Balon spory, guma raczej wąska, a obawy może budzić cena tych kapci? Wszak to 20 cali, więc… A tu się okazuje, że tematowi cen owych opon też trzeba poświęcić trochę czasu. Ta kwestia też jest zdecydowanie warta poznania. Powiem Wam, dlaczego. Nawet nie wszyscy sprzedawcy zdają sobie sprawę z tego, że cena tych opon wcale nie jest jakaś kosmiczna, a wręcz – akceptowalna!

Do tego tematu jednak powrócę w dalszej części. Zacznę bowiem nasz test od kwestii o wiele istotniejszej: od cen samego samochodu. W okresie, gdy pisałem niniejszy test (druga połowa lutego’2017) najtańszy Scenic IV Life Energy TCe 115 kosztował 75.000 zł. Pozostałe ceny (dotyczą samochodów wyprodukowanych w roku 2017) kształtują się następująco:– Zen Energy TCe 115 – 79.400 zł– Zen Energy TCe 130 – 80.900 zł– Zen Energy dCi 110 – 89.400 zł– Zen Energy dCi 110 EDC – 96.400 zł– Zen Energy dCi 130 – 95.900 zł– Intens Energy TCe 130 – 89.900 zł– Intens Energy dCi 110 – 98.400 zł– Intens Energy dCi 110 EDC – 105.400 zł– Intens Energy dCi 130 – 104.900 zł– Bose Energy TCe 130 – 97.900 zł– Bose Energy dCi 130 – 112.900 zł– Bose Energy dCi 160 EDC – 124.900 zł

Jak widać – każdy powinien tu znaleźć coś dla siebie. Począwszy od bazowego, niezbyt mocnego, ale całkiem nowoczesnego benzyniaka poprzez silniki o średniej mocy, aż po całkiem mocnego diesla. 160 KM powinno zadowolić kierowców lubiących czasem przycisnąć. Być może brakuje silników o mocy rzędu 200 KM, ale sądzę, że ich sprzedaż byłaby marginalna. Uważam więc, że oferta jest skonstruowana naprawdę rozsądnie. A czy ceny są atrakcyjne? Tu już każdy powinien sobie odpowiedzieć sam.

Do naszej redakcji trafiła wersja Bose dCi 130 z manualną skrzynią biegów, bo przecież dwusprzęgłówki z tym motorem się nie oferuje. Swoją drogą ciekawe, dlaczego. Auto miało dwukolorowe, bardzo atrakcyjne lakierowanie, przez co rzucało się w oczy wyjątkowo. Przyciągało wzrok czy to na ulicach Poznania, czy w innych miejscach, w których się nim pojawiłem. Ale nic dziwnego – sylwetka jest bardzo atrakcyjna.

Wydawałoby się, że niełatwo będzie zaprojektować nową wersję samochodu klasy MPV obecnego na rynku od dobrych dwóch dekad tak, by wyglądała świeżo i atrakcyjnie. Widać to po pewnym niemieckim koncernie, który „nowe generacje” robi tak podobne do poprzednich, że Francuzi nazwaliby je co najwyżej liftingiem, albo wręcz fazą. Styl Scenic’a IV różni się od Scenic’a III naprawdę mocno, ale nie można mieć wątpliwości – to na pewno Renault i na pewno minivan. Wprawdzie pojawiają się sugestie, że Scenic jest już crossoverem, gdzieś chyba nawet wśród SUV-ów go widziałem, ale to bzdura. Owszem, stracił kilka cech minivanów, nie ma w drugim rzędzie trzech indywidualnych foteli, ale to wciąż zdecydowanie minivan. Po prostu nowa wizja minivana, rzekłbym. Unowocześniona. Uwspółcześniona. A skoro nowa, to warta poznania. Warta sprawdzenia, wyrobienia sobie własnej opinii. Mi się spodobała. Acz nie bezgranicznie.

Stylistycznie ten samochód jest zdecydowanie atrakcyjny. Taka jest moja opinia i będę jej bronił ;-) Zwłaszcza w dwukolorowym malowaniu. A już takie lakierowanie, jak na testowym egzemplarzu mnie osobiście rozkłada na łopatki. Wspaniały dobór kolorów. Auto rzuca się w oczy i przyciąga ludzi, którzy podchodzą do niego nawet tylko z uwagi na te barwy. Ale miałem też przypadek, że do zaparkowanego na ulicy Scenic’a IV podeszło małżeństwo w średnim wieku. Ja akurat wyszedłem z pracy, podszedłem do samochodu, otworzyłem (w zasadzie sam się otworzył – wystarczy mieć w kieszeni kartę Hands Free) i… nawiązała się rozmowa. Okazało się, że ci państwo przed laty mieli pierwszą generację Scenic’a, bardzo dobrze ten samochód wspominali i nowa wersja ogromnie im się spodobała! Niestety spieszyłem się, akurat miałem ruszać do wspomnianego wcześniej Poznania, więc nie mogłem tym miłym ludziom zaproponować przejażdżki, choć naprawdę chciałem to zrobić. Nie wiem, czy byli to potencjalni klienci na Scenic’a IV, ale testowy samochód zrobił na nich wielkie i bardzo dobre wrażenie.

Ładnie poprowadzone linie nadwozia z wieloma smaczkami stylistycznymi zdecydowanie przykuwają wzrok. 20-calowe koła świetnie pasują do sylwetki samochodu i… wcale nie widać, że są aż tak ogromne! Nie należy się ich jednak w żadnym razie obawiać. No chyba, że rozwalicie felgę – nie mam pojęcia, ile kosztuje nowa. Ale jeśli chodzi o ogumienie, to naprawdę nie jest drogo. Renault twierdzi, że markowa 20-calowa opona do Scenic’a kosztuje mniej więcej tyle, ile trzeba zapłacić za kapcia 17-calowego. Nie wiem, ile kosztuje „siedemnastka” i nawet nie będę tego sprawdzał, bo nie ma to dziś dla nas żadnego znaczenia – takich kół się do tego samochodu kupić nie da. Ile więc kosztują opony do Scenic’a?

Serwis Oponeo.pl oferuje (przynajmniej w momencie pisania przeze mnie tych słów) pięć rodzajów opon w rozmiarze 195/55R20. Dwie letnie, dwie zimowe i jedną całoroczną. Ceny przedstawiają się następująco:– Continental ContiEcoContact 5 195/55 R20 95 H XL (letnia) – 517 zł/szt.– Goodyear Efficientgrip Performance 195/55 R20 95 H XL (letnia) – 539 zł/szt.– Continental WinterContact TS 850 P 195/55 R20 95 H XL (zimowa) – 575 zł/szt.– Michelin ALPIN 5 195/55 R20 95 H XL (zimowa) – 617 zł/szt.– Goodyear Vector 4Seasons G2 195/55 R20 95 H XL (całoroczna) – 651 zł/szt.

Jak więc widać – ceny nie zwalają z nóg. Komplet 20-calowych kapci, to wydatek rzędu 2.100 zł za letnie, 2.400 zł za zimowe i 2.600 zł za całoroczne. „Szesnastki” do mojego Peugeota 807 3.0 kosztują – za produkty marek premium – zaledwie kilkadziesiąt złotych za sztukę mniej. Owszem, można znaleźć i tańsze, za trzysta kilkadziesiąt złotych, ale to i tak nie zmienia faktu, iż opony do Scenic’a IV drogie nie są. Nie ma się więc co obawiać.

OK, a jak wygląda komfort jazdy na takich wielkich kołach? Renault praktycznie od początku prac nad tym samochodem zamierzało zastosować w nim duże felgi. Co więcej – plany mówiły od początku o jednym rozmiarze. Zdecydowano się na „dwudziestki” i nie tylko długo prowadzono z producentami opon rozmowy na temat cen końcowych kapci, ale i pod takie koła i opony strojono zawieszenie. Generalnie opony osiemnastocalowe i większe kojarzą nam się z radykalnym pogorszeniem komfortu jazdy. Z reguły mają niski profil (w „osiemnastkach” i „dziewiętnastkach” jest to nierzadko 40, czy 45), ze sztywnym bokiem opony. Efektem jest odczucie twardości. Renault w Scenic’u IV zastosowało opony o profilu 55, co przy szerokości opony wynoszącej 195 mm oznacza, że jej wysokość wynosi ponad 107 mm. To już nie taki mały balon. Wraz z dostrojonym do takich felg zawieszeniem komfortu jest zaskakująco dużo.

Przypominam, że jeździłem Scenic’iem po bardzo różnych drogach. W drodze do Poznania na przykład zjechałem z dróg wszelkiego rodzaju utrzymania ;-) Jakąś mocno lokalną dróżką podjechałem pod pewną nieruchomość znaną z jednego z polskich seriali. Ciekawe, czy rozpoznacie ;-) Dla ułatwienia zamieszczam również zdjęcie samego dworku, bez samochodu – powinno być łatwiej.

Tak, czy inaczej, jeździłem testowym samochodem po naprawdę różnych drogach. Te lokalne nierzadko były w naprawdę kiepskim stanie (to w zasadzie oczywiste u nas; w moim mieście gładki asfalt niemal nie istnieje, to obiekt mocno bajkowy, fantastyczny wręcz), czasem przysypane śniegiem. Ot, polska rzeczywistość. Mimo to Scenic nie tylko doskonale radził sobie z wybieraniem nierówności, ale dość skutecznie izolował nas od niemiłych wrażeń towarzyszących przejeżdżaniu przez te wszystkie wykroty.

Komfort podróży, ten płynący od zawieszenia, stoi na rewelacyjnym wręcz poziomie, jeśli weźmie się pod uwagę, że Scenic IV ma 20-calowe koła. Gdyby miał to być ślepy test i wsadzono by mnie do tego samochodu, a nie wiedziałbym, czym jestem wieziony, na pewno nie powiedziałbym, że auto ma takie duże koła! Inżynierowie od zawieszenia spisali się naprawdę dobrze. Zapewnili dużo komfortu nie tracąc w zasadzie niczego z pewności prowadzenia. Fakt – czuje się, że koła są duże. Ma się wrażenie, że siedzi się wysoko. Momentami czułem się tym trochę zaniepokojony. Ale to były pierwsze kilometry z przeszło 1.735, jakie pokonałem tym samochodem. I czy to na autostradach, czy na lokalnych drogach, nie czułem się niepewnie.

Zawieszenie pochwalić trzeba w zasadzie jednoznacznie. Tu nie ma się czego czepiać. Owszem, pewnie znajdzie się ktoś, kto doszuka się jakiegoś braku komunikatywności, ale nie przesadzajmy – mowa o samochodzie rodzinnym, kompaktowym minivanie, od którego w zasadzie nikt rozsądny nie oczekuje doznań, jak z auta wyścigowego. A jeśli mimo wszystko tego właśnie chcecie, to poszukajcie u innej marki. Scenic IV jest świetny, ale w roli ścigacza nie będzie się czuł dobrze.

Na autostradzie będzie sobie radził znakomicie, będzie stabilny, bezpieczny, ale naprawdę nie można oczekiwać, że na torze będziecie nim wykręcać jakieś rekordowe czasy. Jeśli tego właśnie oczekujecie, to popatrzcie w kierunku Renault Clio R.S. Trophy. Będziecie z niego zadowoleni. Scenic ma dostarczyć zupełnie innego rodzaju zadowolenia.

Jak wspomniałem, miałem do dyspozycji bardzo bogato wyposażoną odmianę. Miało to na pewno wpływ na postrzeganie tego samochodu. Cieszy fakt, że Renault oferuje naprawdę fajne elementy „wypasu”. Bo cóż jest standardem w wersji Bose®? Oto najważniejsze elementy dostępne seryjnie wyłącznie w tej bogatej odmianie:– zagłówki z regulacją komfortową z przodu i z tyłu;– światła przednie Full LED „PureVision”;– elektrochromatyczne lusterko wewnętrzne;– lusterko do obserwacji dzieci siedzących z tyłu;– fotel kierowcy z regulacją długości siedziska oraz elektryczną regulacją podparcia lędźwiowego i funkcją masażu;– system audio Bose® Surround;– system multimedialny R-LINK 2 z ekranem dotykowym 8,7’’, nawigacją, mapą Europy w wersji rozszerzonej, dostępem do usług interaktywnych;– 2 gniazda USB + 1 gniazdo jack + 1 czytnik kart SD z przodu;– przyciemniane tylne szyby.

W stosunku do odmiany Intens nie ma tego może zbyt dużo, ale świadczy to o bogactwie wyposażenia wersji Intens ;-) Dopłata do Bose® względem Intens wynosi 8.000 zł. Czy warto? Cóż – moim zdaniem tak.

Tak przy okazji – dopłata do dwukolorowego nadwozia (opcja dostępna dla wszystkich wersji wyposażeniowych, nawet tych najtańszych) wynosi 1.000 zł. Nie wydaje się to kwotą wygórowaną. Acz niezależnie od tego za lakier metalizowany trzeba zapłacić 2.200 zł, a za lakier metalizowany specjalny nawet 2.800 zł.

Wspomniałem wyżej, że Scenic IV Bose® ma fotele z regulacją długości siedziska. To prawda. Lubię długie siedziska, ale wiem, że np. dla mojej żony, o dobrych 20 cm niższej ode mnie, lepsze są krótkie. Dlatego rozwiązanie z wydłużanym siedziskiem wydaje się optymalne. W efekcie praktycznie każdy będzie zadowolony. Zwłaszcza, że fotele w testowanym egzemplarzu były bardzo wygodne, nawet na dłuższych trasach. Zapewniały też dobre podparcie boczne, co najmniej wystarczające w tego typu samochodzie. Jadąc do Poznania miałem do przejechania pięć setek kilometrów. Zatrzymałem się po drodze, owszem, choćby po to, by zrobić zdjęcia przy wspomnianym wcześniej dworku, musiałem też po drodze zatankować. Nie, żeby Scenic nie był w stanie przejechać bez tankowania 500 km ;-) Jest w stanie. Nie był to po prostu pierwszy przejazd. Wcześniej zrobiłem już tym samochodem chyba ze 400 km. Bak samochodu mieści 52 litry, a to przy średnim spalaniu na poziomie 6,1 l/100 km (takie uzyskałem w teście) powinno zapewnić zasięg na poziomie 850 km.

Tak – spalanie… Średnia z 1.735 km wyniosła 6,1 l/100 km. To przyzwoity wynik, jak sądzę. Zwłaszcza, że blisko połowę dystansu przejechałem drogami szybkiego ruchu – autostradami (A1, A2) i ekspresówkami. Pokręciłem się też trochę w ruchu miejskim – czy to zniszczonymi asfaltówkami własnego miasta, czy to ulicami Poznania, czy wreszcie jeżdżąc trochę po Warszawie. Odwiedziliśmy też kilka ciekawych miejsc w Wielkopolsce – byliśmy w Gnieźnie, Biskupinie oraz pod Mysią Wieżą w Kruszwicy.

Pokonywaliśmy Scenic’iem nawet po kilkaset kilometrów i bez względu na zajmowane miejsca wszyscy cieszyli się z wygodnej jazdy. Zarówno przednie fotele, jak i – to nowość – kanapa z tyłu zapewniają wiele komfortu. Przednie fotele mają regulację wysokości i (poza wersją Life) podparcia lędźwiowego. W Scenic’u Bose® ta ostatnia jest elektryczna w fotelu kierowcy. Co więcej – w tejże wersji seryjnie otrzymacie także masażer w fotelu prowadzącego. Jeśli jednak chcielibyście mieć elektryczne ustawianie całego fotela (w zasadzie obu foteli), to musicie wyłożyć dodatkowo 1.500 zł. Również podgrzewanie tychże foteli jest opcją płatną – kosztuje albo 850 zł, albo 1.000 zł, jeśli zdecydujecie się na Pakiet Zimowy obejmujący dodatkowo spryskiwacze reflektorów.

Wiele osób krytykuje, chyba nawet słusznie, że Scenic IV nie ma już trzech indywidualnych foteli w drugim rzędzie. Faktycznie – teraz jest tam asymetrycznie dzielona i składana kanapa, we wszystkich wersjach poza Life wyposażona w składany podłokietnik. To trochę krok wstecz w stosunku do poprzednich Scenic’ów. Cóż – jeśli dla kogoś to kluczowe rozwiązanie, to albo musi się pogodzić z rezygnacją z tego rozwiązania, albo zrezygnować z tego samochodu. Trochę szkoda, ale taki mamy… Scenic ;-)

Za to kanapę ową wyposażono – w wersjach Intens i Bose® seryjnie, w Zen w Pakiecie Funkcjonalnym za 2.500 zł – w system One Touch. Pozwala on na złożenie kanapy za pośrednictwem jednego przycisku w bagażniku lub z poziomu menu systemu R-Link2. Można w ten sposób złożyć każdą część oddzielnie, lub wszystkie naraz (w przypadku Grand Scenic’a opcji jest więc aż pięć!). To fajna rzecz, znana już chociażby z Espace’a.

Podobnie, jak w powyższej sytuacji, wyposaża się Scenic’a w szufladę Easy Life przed pasażerem z przodu, w przesuwaną konsolę centralną Easy Life oraz w składane stoliki Easy Life umieszczone w tylnej części oparć przednich foteli. Jeśli chodzi o schowek w postaci szuflady, to jestem jego wielkim fanem. Owszem, wysuwając go możecie uderzyć o kolana pasażera, ale po pierwsze to pewnie i tak pasażer będzie go obsługiwał, jeśli jest na pokładzie (jeśli go nie ma, to kolan i tak mu nie potłuczecie), a po drugie – nie jesteśmy obywatelami USA, że każdego trzeba przed wszystkim ostrzegać. Potrafimy myśleć (choć coraz częściej mamy z tym problemy, jak obserwuję rodaków, nie tylko na ulicach…) i z reguły proste związki przyczynowo-skutkowe nie są dla nas problemem. Po trzecie wreszcie – schowek tradycyjny też się odchyla, też może uderzyć w kolana, albo piszczele. Sprawdziłem, o ile wysuwa się szuflada Easy Life. To maksymalnie 18 cm. Jak kiedyś gdzieś dorwę Scenic’a w wersji Life, albo Zen bez szuflady, to postaram się zmierzyć, o ile odchyla się tradycyjny schowek. Za to szuflada na pewno ma większą pojemność od tradycyjnego schowka. Ta w Scenic’u mieści 11,5 litra!

Z kolei zarzut o tym, że stolików w oparciach foteli nie da się rozłożyć, kiedy siedzi z tyłu dorosły, jest prawdziwy. Zresztą i dziecku będzie za nisko. Zwłaszcza dziecku siedzącemu w foteliku. Lepiej byłoby pewnie, gdyby stoliki były podnoszone (zawiasy na górnej krawędzi), a nie opuszczane (zawiasy na dole). I jak jest to element oczekiwany w minivanie, to niestety tu został zepsuty. Jego funkcjonalność została mocno ograniczona. Aż dziwne, że ktoś to przepuścił.

Za to pochwalić trzeba, że wszystkie wersje, poza Life, mają kieszenie w oparciach przednich foteli (pod stolikami). Również wszystkie odmiany, poza Life, posiadają schowek-szufladę pod fotelem kierowcy. Mieści on 3,5 litra – na drobiazgi wystarczy. Każda wersja wyposażeniowa ma natomiast cztery schowki w podłodze – dwa z przodu i dwa z tyłu. Oczywiście z uwagi na dywaniki ich nie widać, ale to jest akurat zaletą. Wszak to schowki ;-)

Konsola centralna Easy Life jest przesuwana wzdłużnie. Pełni rolę schowka (dwie oddzielne sekcje), podłokietnika, ma też dwa gniazda USB do ładowania urządzeń elektronicznych (z tyłu) oraz gniazda jack i 12V. Z przodu owej konsoli są dwa uchwyty na pojemniki z napojami, a znajdzie się tam od biedy miejsce nawet na damską torebkę. Oczywiście przy założeniu, że konsola jest cofnięta. Gdy jest w położeniu „max do przodu” ;-) z uchwytów na kubki/butelki musicie zrezygnować, za to będziecie mieli wrażenie, jakby owa konsola stanowiła jedność z deską rozdzielczą. No i z tyłu, na środkowym miejscu, będzie więcej przestrzeni na nogi.

Odnośnie przestronności, to szczegóły moich pomiarów znajdziecie w tabelce w galerii poniżej. Poczucie przestronności jest jednak spore, zwłaszcza z przodu. Trochę się tu nabijam, bo to kategoria, którą w motogazetkach naciągają – mam wrażenie – rzeczywistość w autach określonego koncernu. Ale uczucia klaustrofobii w Scenic’u nikt nie powinien odczuwać.

Jedyny problem związany z miejscem, to nisko osadzone fotele. W efekcie w sytuacji, gdy są opuszczone dość nisko (niektórzy lubią tak jeździć), pasażerowie kanapy mogą mieć problem z miejscem na stopy. Zwłaszcza, jeśli mają je dość długie. To dość częsty zarzut w przypadku samochodów marki Renault. Być może dałoby się wygospodarować więcej tego miejsca, ale kosztem wspomnianych schowków w podłodze. Nie chcę tu jednak się wymądrzać, bo może przeciwwskazaniem są jakieś elementy konstrukcyjne. Tak, czy inaczej warto sprawdzić, czy zostawicie miejsce na stopy pasażerom kanapy ustawiając fotel tak, jak lubicie. Akurat moi pasażerowie nie narzekali ;-)

Za to nie narzekałem na brak miejsca nad głową. I to mimo szklanego dachu, w przypadku którego motogazetki zwykle marudzą, że ogranicza on wysokość wnętrza. Dla mnie to bzdura, bo szklany dach z pewnością jest cieńszy od blachy z podsufitką. Owszem, po doliczeniu roletki może być nieco inaczej, ale akurat w Scenic’u jest ona poprowadzona tuż pod szybą dachową i miejsca zajmuje niewiele. Mam wrażenie, że to bzdura wymyślona w motogazetkach uwagi na to, że to świetne rozwiązanie, które Francuzi wprowadzili wcześniej, niż Niemcy, przynajmniej w markach popularnych. Poza tym nie po to się kupuje szklany dach, żeby go zasłaniać roletką. Kiedy tylko jeżdżę testowym samochodem wyposażonym w tę opcję, to zasuwam roletkę jedynie po to, by dokonać pomiarów! Jestem wielkim fanem tego rozwiązania, bo lubię maksymalne doświetlenie naturalnym światłem. Dodajmy, że ów panoramiczny, nieotwierany szklany dach wymaga dopłaty. W wersjach Zen i Intens kupuje się go w Pakiecie Widoczność za 4.000 zł wraz z wewnętrznym lusterkiem elektrochromatycznym i przyciemnionymi szybami tylnymi. W wersji Bose®, która już to lusterko i te szyby ma, dopłata do szklanego dachu wynosi 3.500 zł. Osobiście na pewno bym go zamówił!

Czasem jednak dopływ światła do samochodu trzeba ograniczyć. Z takimi sytuacjami miewamy do czynienia choćby aktualnie – rano słońce świeci pod takim kątem, że oślepia wielu kierowców. Warto wówczas opuścić osłony przeciwsłoneczne. Te w Scenic’u mają wysuwany element, który pozwala zwiększyć ich powierzchnię. To przydatny gadżet.

Oczywiście nad owymi osłonami umieszczono lampki. Zlokalizowano je w podsufitce, a ich świecenie aktywuje się odsunięciem zasłony lusterka wmontowanego w osłonę przeciwsłoneczną. W Scenic’u jest ona przesuwana w bok, a nie unoszona do góry, w efekcie czego nie ogranicza dopływu światła z lampki. Wolę właśnie tego typu rozwiązanie.

Skoro już jesteśmy przy widoczności, to wspomnieć trzeba, że do przodu widać znakomicie, na boki również, ale już do tyłu tylko co najwyżej dobrze. Nie powiedziałbym jednak, by na tle innych aut tego segmentu Scenic IV wyróżniał się jakoś „in minus”. Nie – jest dobrze. Nie najlepiej, nie idealnie, ale po prostu dobrze. Nie miałem najmniejszych problemów z obserwacją tego, co dzieje się za samochodem. Plus za zagłówki na kanapie, które po opuszczeniu zupełnie nie ograniczają widoczności. A jednocześnie w wersji Bose® są wyjątkowo komfortowe.

Zresztą owe komfortowe zagłówki mamy zarówno w przednich fotelach (tu są jeszcze lepsze!), jak i na kanapie. Możecie na nie liczyć w standardzie w odmianie Bose®, zaś w Intens wymagają dopłaty – 250 zł za te w fotelach i kolejnych 200 zł za te na kanapie. Ale warto, naprawdę. Dopłata niewysoka, jak widać, więc praktycznie nieodczuwalna przy kasie ;-)

Pozycja za kierownicą, jak już wstępnie wspominałem, jest dobra. Bez trudu można znaleźć odpowiednie ustawienia fotela. Również kolumna kierownicy, regulowana w dwóch płaszczyznach, pozwala na dobór optymalnego ustawienia. W efekcie praktycznie każda podróż, niezależnie od dystansu, powinna być wygodna i przyjemna. W Scenic’u siedzi się dość wysoko i jeśli do tej pory jeździliście raczej niedużym samochodem, to chwilę zajmie Wam przyzwyczajenie się do tego. No ale to specyfika niemal wszystkich minivanów. Poza tymi, które realnie minivanami nie są, ale na przykład przez niektórych dziennikarzy są wrzucane do jednego worka z autami tej klasy. Tu jednak wkracza polityka (wydawnicza), więc nie będziemy teraz tego tematu rozwijać.

Scenic IV oferuje – to nie powinno dziwić – dostęp bezkluczykowy. W wersji Life nie macie co na to liczyć, ale w każdej wyższej jest to już standard. Zamiast kluczyka otrzymujecie kartę. Podchodzicie do samochodu z kartą w kieszeni (kobiety raczej w torebce) i samochód wita Was z radością ;-) Sięgacie do klamki, drzwi się odryglowują. Wsiadacie do środka, nie szukacie stacyjki, bo to strata czasu, tylko wciskacie przycisk start/stop i słuchacie przyjemnego pomrukiwania jednostki napędowej. W moim przypadku był to 130-konny diesel. Okazał się silnikiem wydajnym, elastycznym i przyjemnym w użytkowaniu. Nie palił dużo, jedynie na autostradach zużywał nieco więcej paliwa, ale to normalne. Blisko 100-kilometrowa trasa drogą ekspresową oraz dwupasmówką już bez tego statusu ze średnią prędkością 81,4 km/h zaowocowała zużyciem średnim na poziomie 5,8 l/100 km. Przypominam, że średnie spalanie z całego testu, to 6,1 l/100 km. Naprawdę rozsądnie. Owszem, producent obiecuje mniej, ale to dane z cyklu homologacyjnego. Zgodnie z nimi średnio Scenic dCi 130 zużywa średnio 4,5 l/100 km. W teście było to o 35% więcej. W mieście to auto ma spalać 5,1 l/100 km, a poza miastem o litr mniej. Ja większość trasy pokonałem samochodem z czterema osobami na pokładzie, z bagażami na kilkudniowy wyjazd do Poznania, zimą, i jednak sporo po autostradach. Naprawdę więc nie uważam, by uzyskane przeze mnie spalanie było dramatycznie wysokie. Nie, moim zdaniem to naprawdę niezły wynik.

Wspomniany silnik rozwija moc maksymalną 130 KM przy 4.000 obr./min. To poziom obrotów jednakowy dla wszystkich diesli oferowanych w Scenic’u IV – od 110-konnego po 160-konnego. Maksymalny moment obrotowy wynoszący w dCi 130 320 Nm (tylko o 40 Nm mniej, niż w dCi 160) dostępny jest już przy 1.750 obr./min. I tu również prędkość obrotowa, przy jakiej uzyskiwany jest maksymalny moment obrotowy jest jednakowa dla wszystkich silników wysokoprężnych oferowanych w Scenic’u IV.

Wszystkie zespoły napędowe dostępne w tym samochodzie mają też seryjny system Stop&Start. Pozwala on ograniczać paliwo w ruchu miejskim – silnik jest gaszony, gdy nie napędza samochodu. Idealne rozwiązanie w korkach. Wiem, że niektórych to irytuje, ale mi nie przeszkadza. Jedynym samochodem, w którym mnie Stop&Start drażnił, było Clio R.S. Trophy. W takim aucie to pomyłka ;-) W Scenic’u zaś nie tylko nie przeszkadza, a wręcz chyba naprawdę pozwala obniżyć koszty jazd miejskich. Na ulicach Poznania system zachowywał się bardzo dobrze. Nie miałem żadnych zastrzeżeń. Szybko startował silnik, gasił go wtedy, gdy jednostka napędowa była rozgrzana, był więc dla silnika bezpieczny. Z kolei po dłuższej trasie (dojazd do Poznania autostradą) nie wyłączał silnika na pierwszych światłach po zjeździe z A2. Tak, zdecydowanie Stop&Start działa w Scenic’u dobrze.

Nie mogę tego jednak do końca napisać o skrzyni biegów. Manualna, sześciobiegowa przekładnia „popisała” się jednym felerem. Nadzwyczaj często (nie za każdym razem, ale naprawdę irytująco często) wykazywała się brakiem chęci do współpracy przy wrzucaniu drugiego biegu. „Dwójka” wchodziła z wyraźnym oporem, czasem nawet ze zgrzytnięciem. Pomagało wprawdzie podwójne wysprzęglenie, ale co to za rozwiązanie w XXI wieku? Inne biegi nie sprawiały najmniejszych problemów, z dwójką co trochę były problemy. To niesamowite w dzisiejszych czasach! Trochę przypominało mi pracę skrzyni w Nowym Citroënie C3, też nieprzystającą do dzisiejszych standardów. A niestety to są kwestie, na które zwróci uwagę nawet przeciętny kierowca. Nie musi on być miłośnikiem motoryzacji. To słabo, bo generalnie skrzynia jest niezła, bardzo dobrze zestopniowana, a w połączeniu elastycznym silnikiem tworzy zgrany tandem. Niestety, ten drugi bieg jest skazą na tym znakomitym tle.

Poza tym do zespołu napędowego nie miałem żadnych zastrzeżeń. Owszem, na autostradzie pewnie milej jechałoby się wersją 160-konną, ale nie znaczy to w żadnym razie, że 130-konny diesel się męczył. Sprawnie i bez wysiłku pokonywał kolejne kilometry, które uciekały naprawdę szybko. Starałem się nie przekraczać dopuszczalnych prędkości, acz niewątpliwie mi się to zdarzyło. Okazuje się, że nawet przy szybkiej jeździe wyciszenie auta okazało się całkiem skuteczne. Hałas nie przeszkadzał w normalnych rozmowach, radio nie musiało ryczeć – pod tym względem subiektywnie Scenic IV Bose® stoi na wysokim poziomie.

A propos systemu audio. Gra całkiem dobrze. Nie jestem audiofilem, a już na pewno nie oczekuję, że w samochodzie radio będzie mi grać wzorcowo. W domu, owszem, mam sprzęt audio marek uznawanych za, powiedzmy, niestandardowe. To klocki z brytyjskich firm: Cambridge Audio, NAD, czy kolumny TDL. W samochodzie nie oczekuję jakiegoś wyjątkowego prezentowania muzyki, acz bez radia jeździć nie umiem ;-) Scenic Bose® ma dobry zestaw audio, na który składają się wzmacniacz z procesorem dźwięku i kilkanaście głośników, w tym umieszczony w bagażniku subwoofer. Mi, jako reliktowi przeszłości, brakuje w tym tylko odtwarzacza płyt CD. Mamy jednak rok 2017 i takie wyposażenie powoli przechodzi do przeszłości.

Jedynie wersja Bose® ma standardowo 8,7-calowy ekran dotykowy na konsoli środkowej (w orientacji wertykalnej). Można ten największy w ofercie ekran zamówić także do odmiany Intens, ale wymaga to wówczas dopłaty – 1.000 zł albo któryś z Pakietów: Technologies (za 2.000 zł obejmujący dodatkowo system utrzymywania pasa ruchu i system kontroli bezpiecznej odległości) lub Technologies Premium (za 2.500 zł obejmujący dodatkowo aktywny tempomat, system utrzymywania pasa ruchu i system kontroli bezpiecznej odległości). System R-Link2 dostępny jest od wersji Zen (tutaj jednak wymaga dopłaty w wysokości 3.450 zł) i obejmuje dotykowy ekran na konsoli środkowej, nawigację z mapami Europy w wersji rozszerzonej oraz dostęp do usług interaktywnych. Standardowo ekran instalowany z R-Linkiem2 ma 7”. W wersjach tańszych (Life i Zen) standardem jest zaś radioodtwarzacz z Bluetooth® i monochromatyczny wyświetlacz o przekątnej 4,2”. Do Zen jednak, jak wspomniałem, można dokupić (za 1.500 zł lub w Pakiecie Multimedia 7″ obejmującym system multimedialny R-Link 2 z ekranem dotykowym 7″, nawigację, mapę Europy w wersji rozszerzonej, dostęp do usług interaktywnych, radioodtwarzacz z Bluetooth® i wyświetlacz kolorowy kosztującym 3.450 zł) większy ekran kolorowy i dotykowy.

Sprawdzałem podczas testu, który odbywał się wszak zimą – dotykowy ekran wersji Bose® nie reaguje na dłoń w skórzanej rękawiczce. Generalnie nie prowadzę w rękawiczkach, ale specjalnie na potrzeby testu sprawdziłem i to nie działa ;-) Jeśli jednak komuś marzną dłonie, to niestety nie ma wyjścia. Tym bardziej, że w Scenic’u brakowało mi trochę tego, czym rozpieścił mnie np. Talisman, czy Espace – podgrzewanej kierownicy. Nie ma takiej opcji. Nie da się tego dokupić w żadnym razie. Jedyne, na co możecie liczyć – i to w standardzie – to kierownica obszyta skórą. Podgrzewania nie ma. To co, kupujemy Espace? ;-)

Zima już się jednak w przeważającej większości kraju skończyła, nie ma sobie więc co zawracać głowy podgrzewaną kierownicą. Coraz częściej zerkać będziemy w stronę klimatyzacji. A ta jest w Scenic’u automatyczna i dwustrefowa już od drugiego poziomu wykończenia, czyli od Zen. Co więcej – są też regulowane nawiewy na tył w słupkach B. Jedynie wersja Life, której chyba i tak nikt nie kupuje, ma klimę manualną.

Standardem w każdej wersji jest elektryczna regulacja wszystkich ruchomych szyb lusterek bocznych, które dodatkowo są jeszcze podgrzewane. Jeśli jednak chcecie, by były też elektrycznie składane, to musicie wybrać wersję Intens lub Bose®. Również w standardzie otrzymacie centralny zamek i LED-owe światła do jazdy dziennej, zarówno przednie, jak i tylne. Bez dopłaty w każdej wersji Scenic IV ma też funkcję „follow me home”, czyli tzw. oświetlenie drogi do domu. Automatyka świateł i wycieraczek jest zaś dostępna od drugiego poziomu wyposażenia, czyli od Zen. Warto podkreślić, że wycieraczki dostosowują częstotliwość swojej pracy do intensywności opadów. Również od wersji Zen standardem są światła przeciwmgłowe, tyle że w tym przypadku można je zamówić – za 690 zł – także do bazowej wersji Life.

Nie ma też możliwości zakupienia w jakiejkolwiek wersji podgrzewanej szyby znanej choćby z Espace’a, czy Talismana. Żyliśmy całe lata bez takich gadżetów, to i żyć będziemy dalej, ale w sumie miło by było, gdyby zaoferowano to choćby jako opcję. Cóż, to może być świadoma polityka producenta. Jeśli koniecznie musisz mieć podgrzewaną szybę, to patrz, tu mamy fajnego crossovera, prawie vana, nazywa się Espace i wygląda świetnie. I ma podgrzewaną szybę przednią ;-)

Renault Scenic IV ma spory prześwit. Wynosi on 170 mm (acz w Grand Scenic’u jest to już tylko 117 mm), czyli całkiem dużo. Nie powinniście zawisnąć na żadnym przejeździe kolejowym ;-) a to średnia rozrywka, więc nie polecam próbowania. Rozstaw osi Scenic’a sięga 2.734 mm, a długość całkowita 4.406 mm. To wciąż kompaktowe auto i nie ma problemu z jego parkowaniem. Szerokość nadwozia wynosi ze złożonymi lusterkami 1.866 mm, a z rozłożonymi wzrasta do 2.128 mm. Nieobciążone auto ma 1.653 mm wysokości. Bagażnik ma regularne kształty, podwójną podłogę i mieści 506 dm³ wg normy VDA (lub 572 „litrów cieczy”), chyba że zdecydujecie się na opcję dojazdowego koła zapasowego – wówczas się trochę zmniejszy. Tak jak i stan Waszego konta, bo takie koło wymaga dopłaty w wysokości 400 zł. Standardowo Renault oferuje zestaw do naprawy opon.

Testowy egzemplarz wyposażony był w czujniki martwego pola. Jest to wyposażenie opcjonalne, dostępne wyłącznie w Pakiecie Easy Parking kosztującym 2.500 zł i oferowanym wyłącznie w wersjach Intens i Bose®. Oprócz wspomnianych czujników w skład pakietu wchodzą jeszcze system wspomagania parkowania „Easy Park Assist”, kamera cofania oraz system wspomagania parkowania przodem/tyłem/bokiem. W stosunku do tego, co ów pakiet zawiera, jego cena nie jest wygórowana. Zresztą samej kamery też dokupić nie można – trzeba brać cały pakiet, albo nic. Obraz przekazywany przez jej obiektyw jest jednak dobrej jakości i warto się na ten gadżet zdecydować. Nawet po ciemku widać w kamerze naprawdę nieźle. Choć więc wymaga dopłaty, to moim zdaniem jest sens ten pakiet dokupić.

Za to z elementów seryjnych w każdej wersji warto przypomnieć jeszcze:– system wspomagania ruszania pod górę;– aktywny system wspomagania nagłego hamowania z funkcją wykrywania pieszych;– regulator / ogranicznik prędkości;– automatycznie włączane światła awaryjne w przypadku gwałtownego hamowania;– mocowania Isofix na fotelu przednim i bocznych miejscach w drugim rzędzie;– automatyczny elektromechaniczny hamulec ręczny;– przesuwaną wzdłużnie kanapę w drugim rzędzie;– zewnętrzne klamki w kolorze nadwozia;– obudowy lusterek bocznych w kolorze nadwozia.

To oczywiście te elementy, które w standardzie otrzymuje się wcale nie zawsze. Nie wspominałem tu naturalnie o poduszkach powietrznych, ABS-ie, ESC, czy systemie kontroli ciśnienia w oponach, bo większość z tego w samochodzie dziś być po prostu musi. Bo wymaga tego prawo.

Testowany samochód miał jeszcze dwie przypadłości. Pojawiające się sporadycznie i nie utrudniające życia, ale wspomnieć o nich wypada. Choćby dlatego, żeby różne marudy trafiające tu przypadkiem, albo na zlecenie, nie mogły twierdzić, że jesteśmy bezkrytyczni. A może jeszcze sugerować, że coś za tym stoi. Nie, nic nie stoi. A teraz te dwa drobiazgi, które zaobserwowałem. Zdarzało się, że migało podświetlenie wokół konsoli centralnej, to obwodzące podstawę lewarka skrzyni biegów. Ewidentnie coś gdzieś gubiło styk. Problem czysto estetyczny i to zauważalny pewnie nie przez każdego. Być może to przypadłość tego jednego egzemplarza. W żadnym innym samochodzie z R-Linkiem nie miałem takiego przypadku. Bo to jest związane z R-Linkiem właśnie – stanowi element oświetlenia ambientowego.

Drugi drobiazg, to pas bezpieczeństwa po stronie kierowcy. Nie zawsze zwijał się wystarczająco szybko. Czasem klamra zostawała nisko i wpadała między drzwi, a słupek B. Gdy nie zauważyłem i kłapałem drzwiami – te nie zamykały się, bo przeszkadzała im klamra pasa. To jednak, jak wiem, zdarza się w różnych samochodach. Niemniej jednak z kronikarskiego obowiązku musiałem o tym napisać.

Sam R-Link2, to system bogaty w funkcje i na pewno chwilę zajmie Wam, zanim poznacie wszystkie jego możliwości. W połączeniu z systemem Multi-Sense oferuje bogate możliwości personalizacji samochodu i ustawień osobistych. Scenic IV oferuje pięć trybów, z czego cztery są predefiniowane (sportowy, ekonomiczny i ekologiczny, komfortowy oraz neutralny), a jeden (perso) można sobie dostosować do własnych oczekiwań. System działa podobnie, jak w innych modelach, nie będę się więc rozpisywał nad jego możliwościami. Nie chcę Wam odbierać radości ich osobistego poznania ;-)

Składową systemu R-Link2 jest nawigacja. W standardzie otrzymuje się rozszerzone mapy Europy. Ich aktualność należy ocenić dobrze. Nie ma, rzecz jasna, dróg oddanych do użytku w ostatnich miesiącach, ale naprawdę nie jest źle, jeśli chodzi o „znajomość map”. Nawigacja prowadziła zresztą bardzo dobrze, wybierała drogi, których oczekiwałem – była jedną z najlepszych nawigacji zintegrowanych, jakie miałem okazję testować. Oczywiście miała funkcję Live, która dostosowuje prowadzenie do warunków ruchu, informuje o utrudnieniach, remontach i innych ograniczeniach. Wskazania są prezentowane na ekranie na konsoli centralnej, głosowo (to można, oczywiście, wyłączyć) oraz na wyświetlaczu przeziernym przed kierowcą, o ile auto jest w niego wyposażone. Jest to opcja dodatkowo płatna – w wersji Zen występuje w postaci Pakietu Techno (4.000 zł; klient otrzymuje wyświetlacz Head-Up oraz reflektory Full LED „Pure Vision”), zaś w wersji Bose® można zamówić albo samego HUD-a (1.500 zł), albo jeden z dwóch pakietów, w którym on występuje. Pierwszy nazywa się Bezpieczna Droga i kosztuje 2.500 zł, a obejmuje system utrzymywania pasa ruchu, system kontroli bezpiecznej odległości oraz wspomniany wyświetlacz przezierny Head-Up. Drugi pakiet nosi nazwę Bezpieczna Droga Premium i kosztuje 3.000 zł, a obejmuje aktywny tempomat, system utrzymywania pasa ruchu, system kontroli bezpiecznej odległości oraz wyświetlacz przezierny Head-Up.

Wróćmy jeszcze na chwilę do nawigacji. Renault wciąż nie pozbyło się drobnego, ale raniącego moje uszy komunikatu typu „zjedź na rondzie w drugą zjazd”. Zjazd ma w języku polskim rodzaj męski, komunikat powinien więc mieć formę „zjedź na rondzie w drugi zjazd”.

W nawigacji znajdziecie za to rysunki charakterystycznych budynków. Prezentuję w galerii poniżej takie zdjęcie zrobione na ulicach Poznania. To nie tylko ułatwia poruszanie się po nieznanych sobie miejscach, ale też uatrakcyjnia samą nawigację.

Mam jeszcze jedno zastrzeżenie do testowanego egzemplarza. Była to topowa wersja wyposażeniowa. Wykończona naprawdę dobrymi, świetnie się prezentującymi materiałami. Niestety coś tam nie zagrało. Popatrzcie na zdjęcia prezentujące wewnętrzne szczeliny kokpitu. Przy tak dobrze wyglądającym wnętrzu trochę razi ich wielkość. Są za duże. Co gorsza nie wszędzie zgrywają się szwy z deski rozdzielczej ze szwami na drzwiach. To są drobiazgi, które nie wpływają na jakość podróży, ale przy znakomitym designie tego samochodu i ładnych materiałach wykończeniowych takie drobiazgi zaczynają trochę razić. Może się czepiam, ale na pewno nikt mi nie zarzuci braku obiektywizmu w ocenie.

Pojawiły się też drobniutkie niedokładności w montażu deski rozdzielczej. Coś w stylu braku zachowania płaszczyzny przy dwóch sąsiadujących ze sobą elementach. To szczegóły i tu naprawdę się już czepiam. Może Scenic IV rozbudził mój ogromny apetyt?…

Testowy egzemplarz miał też składany fotel pasażera z przodu. Można położyć oparcie na siedzisko i uzyskać w ten sposób imponującą przestrzeń. Pomoże to w przewożeniu długich przedmiotów bez konieczności otwierania np. pokrywy bagażnika, co nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem.

Jak wspomniałem kilkakrotnie – testowym samochodem pojechałem na kilka dni do Poznania. Do tej pory nie byłem w tym mieście. Przejeżdżałem przez nie, albo obok niego, ale nigdy nie miałem czasu ani potrzeby, żeby się tam zatrzymać. Tym razem do Poznania pojechałem specjalnie, w celach poznawczych ;-) Turystycznie, znaczy się. Podobało mi się. Ale pojawił się w tej podróży wątek francuski nie tylko z uwagi na samochód. Planowałem ten wyjazd dość długo, ale bez żadnych konkretów. Z uwagi na pewne rodzinne utrudnienia do samego końca nie wiedziałem, czy w ogóle do tego Poznania wyruszymy. Noclegi rezerwowałem przed południem, tuż przed wyjazdem z domu! Wybrałem jakiś apartament. Po drodze dodzwoniłem się do właścicielki, która przyjechała na miejsce o umówionej godzinie, by nas wpuścić i przekazać nam klucze. I tu niespodzianka!

Okazało się, że ta młoda Pani ma bardzo dobry wzrok – dostrzegła fragment nazwy wortalu na moim polarze, który miałem pod kurtką. Zapytała, co to jest, więc oczywiście wyjaśniłem. I tu szok – okazało się, że Pani urodziła się we Francji, przez ileś tam lat mieszkała w Paryżu i do tej pory mieszka tam jej Ojciec (jeśli czegoś nie pokręciłem). Pani perfekcyjnie mówi po polsku, ale i brzmienie francuskiego mnie po prostu zachwyciło. Choć więc tak trochę na łapu-capu rezerwowałem ten apartament, to trafiłem na kobietę związaną z Francją! Niesamowite. Postanowiłem więc polecić Wam, naszym Czytelnikom, tenże apartament, w ramach niespodzianki dla jej francuskolubnej ;-) właścicielki. Bo z gościnności i z samego apartamentu byliśmy bardzo zadowoleni.

W pobliżu warto odwiedzić Palmiarnię – jest duża, z wielkim bogactwem roślin i wspaniałymi akwariami na dodatek. Koniecznie trzeba tam pójść, jeśli wybierzecie się do Poznania.

W drodze z Poznania do domu z kolei zajrzeliśmy do Gniezna, Biskupina oraz Kruszwicy. Kilka zdjęć z tych miejsc pozwoliłem sobie dodać do galerii poniżej. W Kruszwicy, u stóp Krzywej Wieży, spotkaliśmy Nowe Renault Megane, więc oczywiście zaparkowałem koło niego ;-)

Podsumowując – Renault Scenic IV w wersji Bose®, to bardzo interesujący samochód. Owszem, trochę ewoluował, ale wciąż można go zakwalifikować do kompaktowych minivanów. Raczej na miano crossovera (obelgę?…) nie zasługuje i moim zdaniem to bardzo dobrze. To znakomicie wyposażony samochód, który można doposażyć jeszcze o parę fajnych gadżetów. 20-calowych kół nie ma się co obawiać, bo komfortu nie odbierają. Stylistyka jest obłędna i nie jest to tylko moja opinia. Auto jest przemyślane w niemal każdym szczególe, a wpadki są drobne i nieznaczące praktycznie. No, może poza tą nieszczęsną „dwójką” w skrzyni biegów. Zawsze jednak możecie się zdecydować na droższą o 12.000 zł, ale i mocniejszą o 30 KM wersję dCi 160, która w standardzie ma dwusprzęgłową skrzynię EDC ;-) Albo oszczędzić 7.500 zł i stracić 20 KM na rzecz wersji ze 110-konnym dieslem i również skrzynią EDC. Wówczas skrzynia haczyć Wam nie będzie, no i lewy pedał Wam zabiorą.

Tak, czy inaczej, Renault Scenic IV jest samochodem wartym poznania. Na pewno ma wiele atutów, a drobne minusy mogą się okazać nieistotne. No i to przepiękne malowanie – czyż znajdziecie w tym segmencie ładniejszy samochód? Na pewno nie u niemieckich producentów!

Dziękuję Firmie Renault Polska za udostępnienie samochodu do testu.

Krzysztof Gregorczyk

Gorące wiadomości wprost na Twój e-mail

trzy razy w tygodniu, wprost do Twojej skrzynki

Galeria

51głosOcena artykułu