Oskarżony w sprawie wypadku z udziałem Beaty Szydło: miałem założony podsłuch

Sebastian Kościelnik w rozmowie z Dorotą Roman mówił, że po wypadku z udziałem jego i Beaty Szydło był podsłuchiwany. – W 2017 r. jeszcze nie mieliśmy Pegasusa, ale w bardzo krótkim czasie po wypadku również miałem założony podsłuch. Założony był w moim telefonie, u mojego mecenasa i u innych osób związanych z tą sprawą. Inny przykład: przez trzy, cztery miesiące na moim osiedlu bardzo często parkowało auto na warszawskich numerach. Widziałem je także przed szkołą, jeżdżono za mną. Mało się z tym ukrywali – stwierdził Kościelnik

– Nikt jednak oficjalnie nie był w stanie potwierdzić, czy to przypadek, czy byłem śledzony. Może czekano, aż mi się noga powinie – dodał.

– Po wypadku była jeszcze jedna bardzo dziwna sytuacja, dotycząca już samego miejsca zdarzenia. W momencie gdy osoby, które chciały je nagrać, zrobić zdjęcie, podchodziły, a ich telefony się wyłączały. Moje wątpliwości co do tych przypadków prokuratura odrzuciła na etapie śledztwa. Nikt się tym nie zajmował. Wiem też o kilkunastu sytuacjach, gdy ktoś był 30-40 metrów od miejsca zdarzenia, a nagle jego telefon przestawał działać albo zdjęcie, które mu się udało zrobić, zniknęło z telefonu – opisywał.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo.

Marcin Bosacki: politycy PiS prosili, by sprawdzić więcej telefonów w sprawie Pegasusa

Skąd Kościelnik wie, że był podsłuchiwany? – Od znajomego informatyka mojego mecenasa, który poddał wówczas mój telefon specjalnemu badaniu – wyjawił, ale dodał, że nie poinformowali o tym prokuratury. – To było do celów prywatnych. Mam przekonanie, że – tak jak z wieloma innymi informacjami – nic by z tym nie zrobiono – dodał.

Oskarżony w sprawie wypadku z udziałem Beaty Szydło: miałem założony podsłuch

Powiedział też, że rozważa sprawdzenie, czy był inwigilowany systemem Pegasus, mimo że nie jest politykiem ani osobą publiczną. – Od informacji o podsłuchiwaniu mecenasa Romana Giertycha przeszło mi to jednak przez myśl i rozważam to. Będę kontaktować się w tej sprawie. Nie tyle, jeśli chodzi o telefon, co o laptopa. Mam zamontowane dodatkowe zabezpieczenie w laptopie. A mimo to wygląda, jakby kamera uruchamiana była przez zewnętrzny program. Tyle mogę powiedzieć – wyjaśnił.

Kościelnik mówił też o wypowiedzi byłego już reportera TVP, który ujawnił w mediach społecznościowych kulisy przekazywania informacji dotyczących wypadku. – Zdziwiłem się, bo to już druga osoba, która odważyła się powiedzieć prawdę na ten temat po tak długim czasie. Tym bardziej że nie chodzi tylko o samo zdarzenie, ale i o to, co działo się później. Te wszystkie manipulacje, niedopowiedzenia, kłamstwa, nagonka na mnie. Wszystko poszło w świat... – skomentował.

Dalej mówił też o wypowiedzi byłego ochroniarza Beaty Szydło, który w "Wyborczej" ujawnił, że on i reszta funkcjonariuszy kłamali w śledztwie. – Szczerze zszokowała mnie ta informacja. Przez pierwsze dwie, trzy godziny naprawdę nie dowierzałem, że po tak długim czasie jeden ze świadków i uczestników całego zdarzenia odważył się powiedzieć prawdę. To był bardzo odważny czyn z jego strony – publicznie wystąpić i powiedzieć, że wówczas kłamali – ocenił.

Czy planuje wobec niego jakieś kroki prawne? – Jeżeli Prokuratura Okręgowa w Krakowie nie złoży wniosku o ponowne przesłuchanie wszystkich oficerów BOR, którzy byli w miejscu zdarzenia, to wspólnie z pełnomocnikiem będziemy chcieli złożyć taki wniosek przed sądem. Zależy nam na ich ponownym przesłuchaniu ze względu na doniesienia medialne. Prokuratura ma taki obowiązek, ale czy to zrobi? – zastanawiał się.

Cieszymy się, że jesteś z nami. Zapisz się na newsletter Onetu, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści.

HtmlCode

Źródło: Gazeta Wyborcza