Polak z Tajwanu opowiada, jak poradzili sobie z koronawirusem; na COVID-19 zmarło tam tylko 7 osób

Marcin Mroczko, Onet: Kiedy Europa walczy z kolejną falą pandemii koronawirusa, na Tajwanie notuje się kilka przypadków zakażeń dziennie. W liczącym 23,5 mln ludzi kraju można ogłosić już zwycięstwo?

Faktycznie, w porównaniu z innymi krajami świata, sytuacja na Tajwanie prezentuje się wręcz doskonale. Od początku pandemii na wyspie odnotowano nieco ponad 600 przypadków zakażeń, z tym, że od kwietnia wszystkie nowe przypadki są zakażeniami przywleczonymi z zagranicy, wykrytymi podczas obowiązkowej kwarantanny po przylocie, a nie zakażeniami lokalnymi, których na Tajwanie nie odnotowano już od ponad 200 dni.

Do tej pory koronawirus był przyczyną śmierci siedmiu osób - choć nie umniejsza to bólu ich rodzin i bliskich, to trzeba pamiętać, iż w innych krajach odnotowuje się obecnie kilkadziesiąt czy nawet kilkaset ofiar śmiertelnych dziennie. Tak więc Tajwańczycy mają wiele powodów do dumy i są dumni - informacje o pojawiających się na świecie pochwałach i słowach uznania pod adresem tajwańskiej walki z pandemią są chętnie raportowane, słuchane i wywołują nieskrywaną radość.

Foto: worldometers.infoTajwan, dzienne przypadki zachorowań na COVID-19

W przeciwieństwie do Chin, gdzie władze ogłosiły zwycięstwo nad koronawirusem, na Tajwanie nigdy nie pojawiały się tego rodzaju deklaracje. Cały czas podkreślane są zalecenia, by pozostać czujnym, a nacisk w informacjach od miesięcy kładzie się na pomoc innym krajom zmagającym się z pandemią. Kraj uruchomił kampanię #TaiwanCanHelp czyli “Tajwan może pomóc”, w ramach której dzieli się ze światem cenną wiedzą, doświadczeniem oraz bardzo wymierną pomocą materialną - do tej pory m.in. podarował kilkadziesiąt milionów masek medycznych oraz innych środków ochrony osobistej.

Mieszkańcy Tajwanu, pomimo iż mieszkają na wyspie, czują się częścią społeczności globalnej, dlatego prawdziwym zwycięstwem będzie moment, gdy pandemia zniknie całkowicie ze świata. Tajwańczycy, ale również mieszkańcy innych krajów w Azji, nie chcą się uczyć życia z koronawirusem, ale chcą świata bez koronawirusa.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Niedzielski: trzecia fala epidemii jest realnym zagrożeniem

Mieszkańcy Europy i USA zastanawiają się, jak to jest możliwe, że Tajwan, Wietnam czy Singapur tak skutecznie poradziły sobie z pandemią. Z czego to wynika twoim zdaniem?

To trudne pytanie, bo poza wspólnym mianownikiem, tzn. sukcesem w walce z pandemią, narzędzia walki w każdym z tych krajów były inne i choć bardzo się chce, to trudno wymienić jeden główny powód, dla którego Europa i USA z trudem sobie radzą z koronawirusem, a kraje Azji mają na tym polu sukcesy.

Gdy patrzę na doświadczenia Tajwanu, to na pierwszy plan wysuwa się fakt, że kraj ten jest dobrze przygotowany na zagrożenie epidemiologiczne, a po doświadczeniu epidemii SARS z 2003 r., tego typu zagrożenia nie były dla społeczeństwa czymś abstrakcyjnym, co spowodowało, że mieszkańcy z zaangażowaniem podchodzili do działań ochronnych. No i jeszcze jeden szczegół - poprzedni wiceprezydent Tajwanu Chen Chien-jen, urzędujący na stanowisku do maja tego roku, jest uznanym epidemiologiem!

Sami Tajwańczycy pytani, dlaczego dobrze sobie poradzili, odpowiadają, że w 2003 r. nauczyli się, by nie wierzyć Chinom, słuchać naukowców i lekarzy oraz być przygotowanymi, by zdać się na własne siły. Faktycznie, od początku pandemii można zauważyć schemat i konsekwencję działaniach, co wskazuje na istnienie przygotowanych zawczasu szczegółowych planów.

Co ciekawe, różne kraje stosowały różne narzędzia walki - podczas gdy w Korei Południowej wykonywano ogromne ilości testów, Tajwan testował tylko wybrane osoby, uważając, iż masowe testowanie jest złym wykorzystaniem cennych zasobów. W zamian postawiono na drobiazgowe śledzenie dróg zakażeń, kontaktów osób zakażonych itp.

W rozmowie z Onet, Mateusz Kotowski mieszkający w Hanoi od 11 lat wspominał o karności i posłuszeństwie mieszkańców. To co mówi władza jest słuszne i należy się temu w pełni podporządkować…

Zapewnienia o karności i posłuszeństwie mieszkańców Azji, czyli dziedzictwo sławnego konfucjanizmu, często wymieniane są na Zachodzie jako powód sukcesów w walce z pandemią. Tajwańczycy, z którymi rozmawiałem, gdy słyszą tego typu argumenty, albo zbywają je śmiechem, albo nawet się lekko irytują, uważając, że szukanie wytłumaczenia w konfucjanizmie odwraca uwagę od tego, że byli naprawdę solidnie przygotowani do pandemii, słuchali naukowców, a sam wiceprezydent kraju jest ekspertem epidemiologii.

Trudno też posądzać mieszkańców wyspy o podporządkowanie się władzy. Tajwan jest demokratycznym krajem, gdzie ludzie nie mają żadnych oporów, by krytykować rząd czy prezydenta i dobrze wiedzą, że to władza powinna służyć społeczeństwu. Sam dobrze pamiętam Rewolucję Słoneczników z 2014 r., a do polskich mediów kilkakrotnie przebijały się obrazki z gorących sporów opozycji z partią władzy w lokalnym parlamencie, które zamieniały się w rękoczyny.

Pamiętam, gdy ostatnim razem byłem w Polsce i napotkałem korek na drodze ekspresowej, w którym kierowcy zaczęli formować korytarz życia. Moją pierwszą reakcją było, na Tajwanie to by nie zadziałało, połowa kierowców, jeśli nie więcej, wykorzystałaby korytarz, by spróbować ominąć korek!

Tajwańczycy potrafią natomiast świetnie wspólnie działać, jeśli w powszechnej opinii jest to potrzebne lub korzystne - nie wynika to z karności i podporządkowania się władzy, ale bardziej z poczucia słuszności lub troski o inne osoby. Mieszkańcy wyspy generalnie mają ogromne pokłady empatii i życzliwości wobec innych, co może potwierdzić chyba każdy podróżny odwiedzający kraj.

Foto: MakotoKuo / ShutterstockTajpej, Tajwan

Podczas pandemii wszyscy zaczęli nosić maski w miejscach publicznych, zanim jeszcze ten obowiązek został wprowadzony przez władze. Pamiętam, że w moim budynku mieszkalnym w windzie pojawiła się prośba o noszenie masek jeszcze w styczniu, natychmiast po pierwszych doniesieniach o chorobie.

Pod koniec grudnia, gdy w sieci pojawiły się ostrzeżenia dla mieszkańców Wuhan o nowej chorobie płuc, nie minęły 24 godziny, gdy na lotniskach w Tajwanie rozpoczęto pomiary temperatury pasażerów przylatujących z prowincji Hubei, a wkrótce potem wprowadzono zakaz lotów z tej części Chin. Imponująca reaktywność!

Tak, to prawda! Muszę przyznać, że choć wiedziałem, iż mieszkam w kraju, gdzie powszechna służba zdrowia należy do najlepszych na świecie, to byłem zaskoczony skalą efektywności działań!

Oczywiście jest to również następstwem braku zaufania do Chin i izolowaniem przez władze Chin Tajwanu w Światowej Organizacji Zdrowia (WHO)…

Warto sprecyzować, że od 2003 r., czyli epidemii SARS, temperaturę mierzy się na Tajwanie, podobnie zresztą jak na wielu lotniskach w Azji, każdemu przylatującemu pasażerowi, choć pewnie większość z nas tego nie zauważa, bo pomiar dokonywany jest nieinwazyjnie, za pomocą kamer termowizyjnych.

Przed lądowaniem na Tajwanie w samolotach, wśród odtwarzanych komunikatów, jak np. ostrzeżeniach, że przemyt narkotyków zagrożony jest karą śmierci, pojawia się również informacja o obowiązku zgłaszania symptomów chorób. Tak więc w przypadku lotów z prowincji Hubei nie tyle wprowadzono pomiary temperatury, ale uszczelniono badania.

Foto: yarak / ShutterstockTajpej, Tajwan lotnisko Taoyuan

Jeszcze przed pojawieniem się COVID-19 straż graniczna oraz służby sanitarne na lotniskach były postawione w stan najwyższego zagrożenia w związku z obroną przed afrykańskim pomorem świń (ASF). Na Tajwan pod groźbą bardzo surowych kar nie można było wwozić mięsa i wielu innych produktów spożywczych, co było bardzo rygorystycznie przestrzegane, łącznie z kontrolowaniem każdego bagażu. Możliwe, że zdobyte w ten sposób doświadczenie w jakoś sposób przyczyniło się do dopracowania procedur kontroli.

Pandemia na Tajwanie osiągnęła swój szczyt w marcu, co wynika z „bliskich związków” Tajwanu z Chinami kontynentalnymi. Jakie kroki wprowadzono na wyspie w momencie wykrycia pierwszych przypadków COVID-19?

To, co najbardziej rzucało się w oczy, to polityka związana z produkcją i dystrybucją masek. Pierwszy przypadek zakażenia na wyspie odnotowano 21 stycznia. Trzy dni później rząd zdecydował się na radykalny krok, de facto nacjonalizacji obrotu handlowego oraz produkcji masek.

Zabroniony został również eksport masek, w tym wysyłanie ich pocztą za granicę. Od kwietnia rząd wprowadził ułatwienie i zezwolił na kupowanie dziewięciu masek raz na 14 dni. W tym czasie producenci, często wcześniej niezwiązani z produkcją materiałów medycznych, musieli stworzyć system samowystarczalnej produkcji masek medycznych oraz alkoholu do dezynfekcji rąk.

Do produkcji masek skierowani zostali żołnierze, otwarto kilkadziesiąt nowych linii produkcyjnych. Tylko w marcu dzienny limit produkcji wzrósł z nieco ponad 9 mln sztuk na początku miesiąca do 13 mln pod koniec miesiąca.

Foto: Jack Hong / ShutterstockTajpej, Tajwan

Rząd wprowadził obowiązek noszenia masek w urzędach czy w transporcie publicznym, narzucając surowe kary za nieprzestrzeganie tego wymogu. Przed wejściem do każdego urzędu, a w okresie pandemii do każdego sklepu, banku obiektu sportowego itp., mierzona jest temperatura odwiedzających i często trzeba wpisywać do księgi gości swoje imię i nazwisko oraz numer telefonu.

Co ciekawe, granice były dość długo otwarte, nie wprowadzono natychmiastowej blokady.

Przez długi czas, poza zawieszeniem lotów do Chin, granice były otwarte. Wraz z rozprzestrzenianiem się epidemii, a następnie pandemii do coraz większej liczby krajów, rząd wprowadzał ograniczenia w podróżowaniu oraz zależnie od historii podróży, obowiązek albo samoobserwacji po podróżach zagranicznych, albo kwarantanny.

Na przykład jak dojechać z lotniska do miejsca kwarantanny? Jak dostarczyć posiłki osobom odbywającym kwarantannę? Jak sprawić, by osoby przestrzegały izolacji? W tych aspektach poziom dopracowania robi wrażenie. Zadbano o zabezpieczenie wyznaczonych taksówek, które zabierały podróżnych z lotniska do miejsca kwarantanny, nawet gdy było ono oddalone o kilkaset kilometrów. Wytyczne ściśle regulowały, że pasażer i kierowca muszą nosić maski, okna mają być otwarte, a cena przewozu jest zryczałtowana.

Jak wygląda "technicznie" kwestia przestrzegania kwarantanny?

W miejscu kwarantanny osoby ją odbywające są “pilnowane” za pomocą telefonu komórkowego - istnieje specjalny system monitorujący, czy osoba nie opuszcza pomieszczenia, ale również, czy nikt z zewnątrz nie wchodzi do miejsca izolacji. Monitoring ten odbywa się nie poprzez aplikację, ale poprzez mechanizmy sieci operatorów telefonicznych, co szczególnie z naszego, zachodniego punktu widzenia, w którym cenimy prywatność, jest szokujące, jednak w czasie pandemii pokazało swoją skuteczność.

Pojawiło się też kilka informacji o osobach, które złamały kwarantannę i nałożona została na nie bardzo wysoka kara, sięgająca w przeliczeniu na polskie pieniądze kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jedną z nich był zagraniczny turysta, który wymknął się z pokoju hotelowego na korytarz, by zapalić papierosa.

Maksymalną wysokość kary, którą mogą nałożyć władze, to równowartość ponad 33 tys. dolarów! Te informacje mają oczywiście za zadanie dyscyplinować obywateli poprzez strach, tak by reguły kwarantanny były przestrzegane.

Oprócz przysłowiowego kija, nie brakuje również marchewki. Każda osoba udająca się na kwarantannę otrzymuje “zestaw powitalny”, w skład którego wchodzi termometr, maski, ale także np. makaron instant czy słodycze.

W trakcie kwarantanny samorządy często przygotowują i dostarczają paczki z upominkami, takimi jak świeże owoce, ale również np. z kuponami na gry online czy do serwisów streamingowych pozwalających na oglądanie filmów i seriali, tak by osoby w izolacji skutecznie mogły poradzić sobie z nudą. Niezwykle ważne jest również to, że wiele osób na kwarantannie mogło liczyć na dofinansowanie w wysokości około 130 zł dziennie.

Wielkim sukcesem rządu związanym z kwarantanną było przekonanie obywateli, że osoby przechodzące izolację nie są zagrożeniem, a raczej kimś, kto decyduje się na przechodzenie niedogodności dla dobra całego społeczeństwa, dlatego poddawanie się kwarantannie jest procesem godnym uznania.

Jak mieszkańcy zareagowali na wprowadzenie obostrzeń?

W dużej mierze ze zrozumieniem, gdyż po doświadczeniach SARS z 2003 r., dla większości społeczeństwa stan zagrożenia epidemią nie był tylko czystą abstrakcją. Nie spotkałem się z tym, by ktoś negował zagrożenie koronawirusem czy uważał pandemię za fikcję lub też podważał sens obowiązywania obostrzeń.

Trzeba też powiedzieć, że władze dobrze wykorzystały początkowy kredyt zrozumienia i zrobiły wiele, by go utrzymać i zasłużyć na zaufanie obywateli.

Od początku pandemii rolę kontaktu z mieszkańcami wyspy przejął specjalny zespół dowodzenia kryzysowego w Centrum Kontroli Epidemiologicznej (CDC), na którego czele stanął bardzo popularny i lubiany dr Shih-Chung Chen, minister zdrowia Tajwanu.

Chen, który jest znany całemu światu jako podsiwiały pan występujący w kamizelce z niebieską ścianką z napisami w tle, stał się twarzą walki z pandemią na Tajwanie, a dla wielu Tajwańczyków w czasie pandemii dzięki sumiennej pracy, zaangażowaniu i osobistej życzliwości stał się nieomal częścią rodziny, dość powiedzieć, że w marcu jego pracę pozytywnie oceniało ponad 90 proc. obywateli.

Konferencje prasowe CDC organizowane są codziennie, przekazują najświeższe informacje na temat pandemii w przystępny i przejrzysty sposób, w duchu jak największej transparentności, co podoba się obywatelom. Wielkie znaczenia ma to, że CDC nie boi się mówić również o swoich porażkach. Jedną z takich sytuacji było wykrycie zakażenia koronawirusem u jednej z imigrantek z Azji Południowo-Wschodniej zajmujących się pomocą domową.

Rząd przyznał, że dokonał tragicznej pomyłki, nie dostrzegając grupy osób z zagranicy bez dostępu do powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, a często nawet do wiadomości o zagrożeniu. Po tym podjęto szereg działań, takich jak zaangażowanie osób mówiących w lokalnych językach imigrantów do włączenia tych społeczności w programy informowania i ochrony.

Nie było jednak tak spolegliwie, pojawiły się głosy krytyczne wobec działań rządu.

Tak, to wszystko nie oznacza, że nie pojawiły się głosy niezadowolenia społecznego. Na początku wiele kontrowersji wzbudzał system racjonowania masek, wiele osób skarżyło się na ich niską dostępność oraz na to, że nie można wysyłać maski za granicę. Z czasem poprawiono system ich dystrybucji i zwiększono liczbę sztuk do jednorazowego kupienia, jednak rząd i tak musiał tłumaczyć, dlaczego przekazuje je do walki innym krajom, podczas gdy na Tajwanie wciąż obowiązuje ścisła reglamentacja.

Foto: Oliverouge 3 / ShutterstockTajpej, Tajwan

Z dostępnością masek wiąże się również ciekawa historia, która pokazuje, jak poważnie władze Tajwanu podchodzą do dialogu ze społeczeństwem. Kupując maski w systemie reglamentacji, nie mamy wpływu na ich kolor i w kwietniu, podczas jednej z konferencji CDC dziennikarz przytoczył historię matki ucznia, skarżącej się, że jej syn i inni chłopcy z jego szkoły nie chcą nosić różowych masek, obawiając się wyśmiewania z powodu noszenia masek w “kobiecym” kolorze, w ten sposób powodując ryzyko, że przy braku zasłaniania twarzy zarażą się koronawirusem.

Następnego dnia minister Chen oraz cztery inne osoby z zespołu dowodzenia kryzysowego pojawili się na konferencji prasowej, nosząc różowe maski, zapewniając wszystkich chłopców na Tajwanie, że mężczyźni jak najbardziej mogą nosić różowy kolor, dodając również, że jego ulubioną postacią z kreskówek z dzieciństwa była Różowa Pantera.

Wszelkie głosy niezadowolenia dotyczyły więc nie sensu walki z pandemią, ale konkretnych niedogodności. Rząd uczciwie starał się podejść do tych głosów i tam, gdzie jest to możliwe wypracować skuteczne rozwiązanie. Władze nigdy też nie przedstawiały sukcesów w walce z pandemią, jak sukcesów rządu, ale jako sukces Tajwanu i Tajwańczyków, co pozwoliło każdej osobie poczuć się, że dołożyła cegiełkę do ogólnego sukcesu i łatwiej znieść poświęcenia w imię wspólnej sprawy.

Mimo spadku zakażeń nie ma mowy o poluzowaniu zakazów?

Zakazem, który chyba w największym stopniu zmienia życie na wyspie, jest zakaz wjazdu turystów. W tym zakresie trudno powiedzieć, kiedy znikną ograniczenia. Pojawiają się informacje, iż trwają rozmowy z kilkoma krajami, w tym Australią, Nową Zelandią czy Palau na temat stworzenia tzw. bańki, czyli strefy podróżowania bez konieczności przechodzenia długotrwałej kwarantanny. Tajwan stara się też ułatwiać ruch biznesowy przyjezdnych z kilku krajów, które dobrze radzą sobie z pandemią i wprowadza możliwość przyjazdu i odbycia skróconej kwarantanny.

Foto: ShutterstockTajpej, Tajwan

W innych aspektach następuje pewne poluźnienie wymogów. Przez pewien czas osoby przyjeżdżające na Tajwan musiały odbywać kwarantannę w specjalnie wyznaczonych ośrodkach, takich jak wyznaczone hotele. Teraz, po spełnieniu odpowiednich wymogów, możliwe jest odbywanie kwarantanny w domu. Obecnie można również kupić maski na wolnym rynku, a także wysłać je za granicę.

Poza tym trudno mówić o wielu zakazach. Od początku pandemii na Tajwanie nie miał miejsca lockdown, zwyczajnie koronawirus został utrzymany pod kontrolą, zanim zdążył się rozprzestrzenić. Otwarte były sklepy, centra fitness, baseny itp.

W pewnym sensie można nawet mówić o tym, że na pandemii korzysta życie kulturalne wyspy, np. można wybrać się na koncerty wybitnych artystów, którzy przyjeżdżają na Tajwan dlatego, że jest to jedyne miejsce, gdzie mogą występować. Sam niedawno byłem na koncercie wybitnego wiolonczelisty Yo-Yo Ma, który w normalnych czasach gra jedynie w najlepszych salach koncertowych świata.

Czy epidemia SARS z 2003 r. miała wpływ na podjęte działania?

Bez przesady można powiedzieć, że miała fundamentalny wpływ. Jak już wspominałem, doświadczenia epidemii SARS z 2003 r. są wciąż świeże, dlatego każdy podchodził do obecnej epidemii bardzo poważnie.

Epidemia SARS jest dla Tajwańczyków traumatyczną historią. Pomimo starań nie udało się uchronić przed przedostaniem się SARS na wyspę. Ogółem potwierdzono 346 przypadków zakażeń, z czego zmarły 73 osoby. Epidemia SARS przyniosła Tajwanowi kilka bolesnych lekcji, w tym konstatację, że w przypadku przyszłych epidemii kraj musi liczyć głównie na siebie oraz, że tak długo, jak w Chinach panują autorytarne rządy Partii Komunistycznej Chin, prawda będzie przegrywała z próbami ukrycia niewygodnych informacji w imię obrony interesów władzy, tak więc nie wolno ufać Chinom.

Tajwan stworzył więc własny system niezależnego systemu wczesnego ostrzegania przed możliwymi epidemiami, a następnie reagowania na zagrożenia. Regularnie prowadził jego próby, szkolenia na wypadek różnych scenariuszy, niektórych bardzo teoretycznych, zakładających np. przenoszenie epidemii z Chin kontynentalnych na wyspę drogą powietrzną, przez migrujące ptaki.

Można chyba powiedzieć, że w przypadku obecnej pandemii system zadziałał. Niestety, potwierdziły się również krytyczne oceny wiarygodności władz Chin - kto wie, jak wyglądałby dzisiaj świat, gdyby na przełomie roku władze Chin posłuchały ostrzeżeń bohaterskiego lekarza Li Wenlianga i podjęły stosowne działania na rzecz powstrzymania rozwoju choroby, zamiast próbować go uciszyć…

Jedną z głównych postaci w tej walce jest Audrey Tang, tajwańska minister cyfryzacji, która do walki zaprzęgła big data oraz aplikacje mobilne.

Audrey Tang jest wyjątkową postacią i to nie tylko w obecnym rządzie Tajwanu, ale w świecie programistów i wizjonerów nowego społeczeństwa cyfrowego. Osobistą misją minister Tang w gabinecie prezydent Tsai jest realizacja wizji demokracji cyfrowej, czyli wykorzystanie nowych zdobyczy technologii cyfrowej, na przykład łatwości komunikacji, do bycia pomostem między pokoleniami i do wzbogacenia, a także uatrakcyjnienia instytucji demokracji, która zdaniem wielu osób, ostatnimi czasy obrosła patyną. Przy tym wszystkim Tang jest osobą czynu i bez wahania podjęła się uczestnictwa w walce z pandemią.

Technologia big data odgrywa na Tajwanie olbrzymią rolę m.in. w śledzeniu drogi zakażeń, historii kontaktów osób zakażonych. Jest to kluczowe dla tajwańskiego systemu, gdyż na wyspie nie stosuje się masowych testów na koronawirusa, wierząc, iż taka metoda byłaby złym wykorzystaniem zasobów, zamiast tego drobiazgowo, co do minuty, ustala się historię działań osoby zakażonej oraz identyfikuje wszystkie kontakty.

Jako programista,Tang była częścią ruchu open source i również w tej pandemii jej działania podlegały tej filozofii. W pierwszych miesiącach roku, gdy istniały problemy z dostępnością masek, jeden z obywateli przygotował aplikację lokalizującą na mapie w czasie rzeczywistym te apteki, które posiadają zapas masek. Tang zaadaptowała tę aplikację, dokonała w niej poprawek i usprawnień, a następnie włączyła do oficjalnych kanałów informowania obywateli przez władze.

Tang, jako osoba spędzająca wiele czasu swojego życia w świecie cyfrowym doskonale, by użyć terminu młodych osób, “umie w internety” i nie są jej obce mechanizmy wiralowego przepływu informacji, dlatego też postanowiła wykorzystać tę metodę do przekazywania komunikatów obywatelom. Rząd Republiki Chińskiej zaprosił do współpracy komików i efektem tego działania było stworzenie memów z psem bardzo “memicznej” i popularnej na Tajwanie rasy shiba inu o imieniu Zongchai, który na profilu facebookowym czy Twitterze ministerstwa zdrowia pełni rolę rzecznika prasowego, a dokładniej “spokesdog”, informując o tym, jak przestrzegać zaleceń.

twitter.com

Wiele z komunikatów opatrzonych jest humorem, nawiązaniami do popkultury. Kilka dni temu z rozbawieniem zwróciłem uwagę na przeróbkę plakatu święcącego na Tajwanie rekordy popularności serialu “Gambit królowej”.

W walentynki, czyli na początku pandemii, wiralowym życiem żył mem, w którym Zongchai zalecał myć ręce, zachować trzeźwość i uprawiać bezpieczny seks. “Co, jeśli jestem singlem?” można było przeczytać na memie - “Wtedy zostań w domu!” odpowiadał psi rzecznik prasowy.

Jak koronawirus wpłynął na gospodarkę Tajwanu?

Pandemia spowolniła rozwój gospodarczy na wyspie, rząd szacuje, iż doprowadzi do 1,9 proc. spadku PKB, ale mimo wszystko Tajwan najprawdopodobniej będzie jedną z niewielu gospodarek świata, które zakończą ten rok ze wzrostem gospodarczym w okolicach 1 proc. PKB. Według wrześniowych danych Oxford University, jak do tej pory Tajwan jest krajem najmniej dotkniętym gospodarczo skutkami pandemii koronawirusa, ze spadkiem PKB w wysokości 0,9 proc.

Foto: Jack Hong / ShutterstockTajpej, Tajwan

Oczywiście, tak jak wszędzie indziej na świecie, na pandemii traci branża turystyczna, hotelarska czy lotnicza, choć nie brakuje działań mających na celu zminimalizowanie tych strat. Gdy Tajwan przeżywał szczyt pandemii i hotele były puste, wiele z nich zdecydowało się na alternatywne działania. Bardzo popularne było sprzedawanie obiadów pudełkowych bento przygotowywanych przez restauracje hotelowe, co dla wielu kupujących oznaczało szansę na kupienie za nieduże pieniądze normalnie drogich i wyszukanych przysmaków.

Latem wielką popularność przeżywała turystyka krajowa, szczególnie wyjazdy na mniejsze wyspy należące do Tajwanu, takie jak Archipelag Peskadorów. Z kolei branża lotnicza korzystała na dużym zapotrzebowaniu na przewozy cargo lotniczego. Dwie największe linie lotnicze Tajwanu, China Airlines oraz EVA Airways wypracowały nawet w II kwartale roku zysk operacyjny w oparciu o przewozy frachtu lotniczego.

Foto: ChenBaoze / ShutterstockWyspa Penghu, Peskadory, Tajwan

Polak z Tajwanu opowiada, jak poradzili sobie z koronawirusem; na COVID-19 zmarło tam tylko 7 osób

Rządowi skutecznie udało się odbudować popyt konsumpcyjny na rynku wewnętrznym, poprzez zachęcenie obywateli do nabycia voucherów. Każdy obywatel mógł za 1 tys. dolarów tajwańskich kupić zestaw voucherów o wartości 3 tys. dolarów tajwańskich, które następnie mogły zostać wykorzystane w sklepach czy restauracjach. Akcja cieszyła się sporą popularnością i przywróciła zainteresowania zakupami.

Przykład Tajwanu oraz innych krajów, które skutecznie poradziły sobie z pandemią pokazuje, że argument o konieczności wyboru zdrowia obywateli lub rozwoju gospodarczego jest fałszywy. To skuteczna kontrola rozprzestrzeniania się koronawirusa jest najlepszym sposobem na zapewnienie dobrego funkcjonowania gospodarki.

Czy epidemia COVID-19 miała wpływ na narrację w stosunku do CHRL w lokalnych mediach?

Chiny od dłuższego czasu nie miały dobrej prasy na wyspie, w końcu mówimy o kraju, który raz po raz wysuwa groźby zbrojnego przejęcia Tajwanu. Ubiegły rok to również obserwowane z uwagą prowolnościowe protesty w Hongkongu, w których większość mieszkańców demokratycznego Tajwanu kibicowała protestującym.

Sporo miejsca poświęcono szykanowaniu doktora Li Wenlianga, który jako pierwszy informował o nowej chorobie oraz spóźnionej o kilka tygodni reakcji władz Chin na zagrożenie, przez co możliwe było rozlanie się epidemii na cały świat.

Media podawały w wątpliwość chińskie dane, informowanie społeczności międzynarodowej o kornawirusie. Sporo miejsca poświęcono działaniom Chin mającym za cel wyparcie się odpowiedzialności za pandemię - w tajwańskich mediach powszechnie stosuje się nazwę “wirus z Wuhan” zamiast COVID-19. Media na wyspie były również oburzone faktem, że Chiny zarabiały na sprzedaży wybrakowanych środków ochrony osobistej, domagając się publicznych podziękowań od innych krajów, podczas gdy Tajwan przekazywał w tym samym czasie maski medyczne wykonane w najwyższym standardzie wyłącznie za darmo.

Brak zaufania do Chin pogłębiła szeroko opisywana historia lotu ewakuacyjnego Tajwańczyków z Wuhan. Po długich negocjacjach przeprowadzanych nieoficjalnymi kanałami, Tajwan i Chiny ustaliły listę pasażerów lotów. Tuż po przylocie pierwszego samolotu z Wuhan na lotnisku w Tajpej okazało się, że strona chińska złamała wcześniejsze ustalenia - na pokładzie znaleźli się m.in. chińscy współmałżonkowie obywateli Tajwanu, zabrakło też osób z listy, które miały być przetransportowane w pierwszej kolejności.

W tym kontekście pojawił się także polski wątek...

Tak, dużo czasu poświęcono pierwszej w historii wizycie samolotu PLL LOT na Tajwanie, który z Tajpej zabrał m.in. kombinezony medyczne. Media informowały, że ze względu na brak zgody Chin na przelot nad swoim terytorium z uwagi na wrogą politykę wobec Tajwanu, polski samolot realizujący humanitarną misję musiał lecieć okrężną drogą nadkładając, zgodnie z wyliczeniami tajwańskich mediów, ponad 2h lotu.

twitter.com

Wszystkie te mocne zarzuty wobec władz Chin bledną wobec faktu, że władze w Pekinie w imię prowadzenia bezwzględnej polityki blokują Tajwanowi dostęp do Światowej Organizacji Zdrowia, narażając zdrowie i życie 23 mln obywateli, równocześnie blokując Tajwanowi przekazywania swojego cennego doświadczenia światu. W mediach nie brakowało najcięższych argumentów, porównujących to działanie do zbrodni przeciwko ludzkości.

Naukowcy z Tajwanu przestrzegali już w styczniu przed koronawirusem, ale – jak twierdzą - zostali zignorowani przez Światową Organizację Zdrowia w wyniku nacisku ChRL. Tajwańczycy bardzo głośno informowali na ten temat światową opinię publiczną. W celu zastraszenia tego kraju w okolicach wyspy samoloty bojowe i okręty ChRL rozpoczęły już w lutym liczne „ćwiczenia”, stawiając siły zbrojne podległe Tajpej w stan gotowości…

Fakt ignorowania czy wręcz wykluczania Tajwanu ze Światowej Organizacji Zdrowia jest wierzchołkiem góry lodowej wykluczania Tajwanu z organizacji międzynarodowych, za czym stoją Chiny. Działania mające na celu izolowanie wyspy na arenie międzynarodowej zostały zintensyfikowane po 2016 r., czyli wygraniu wyborów przez obecną prezydent Tajwanu Tsai Ing-wen, którą władze w Pekinie oskarżają o działania zmierzające do uzyskania przez Tajwan niepodległości, czyli coś, na co Chińska Republika Ludowa, która utrzymuje, iż Tajwan jest jej częścią pomimo tego, że ani przez chwilę nie władała nad Tajwanem, nie chce się zgodzić.

We wszystkich tych przypadkach Tajwan nawet nie prosi o to, by być formalnie przyjęty w poczet członków, ale by jego przedstawiciele byli zaproszeni na obrady w roli obserwatora, co gwarantowałoby dostęp do cennych danych i informacji oraz deklaruje chęć dzielenia się swoimi danymi, ponoszenia zobowiązań i przestrzegania ustaleń.

Przez pewien czas u władzy była frakcja bardziej przychylna Pekinowi...

Rzeczywiście, był taki czas, co pozwalało wierzyć Chinom, że da się zwiększyć swoje wpływy na wyspie i ostatecznie zjednoczyć ją z Chinami kontynentalnymi, faktycznie miało to miejsce, co udowadnia, że przeszkodą w realizacji prośby władz w Tajpej jest wyłącznie wola Partii Komunistycznej Chin, które wybrały wrogi kurs w stosunku do obecnych władz wyspy i, jak wydaje się, chyba straciły już nadzieję na możliwość przeprowadzenia pokojowego zjednoczenia, stawiając w zamian na zastraszenie Tajwańczyków do uległości.

Ignorowanie Tajwanu w WHO, za którym stoi ChRL ma również inny, ważny powód. W oficjalnym przekazie Chiny zadeklarowały zwycięstwo nad pandemią pod wodzą partii, czemu chętnie przeciwstawiają niemożność zapanowania nad koronawirusem przez demokratyczne państwa Zachodu.

Tym samym, w oficjalnym przekazie władz w Pekinie stawiany jest znak równości pomiędzy autorytaryzmem a skutecznością. Sukces Tajwanu jest mocno nie na rękę chińskiej propagandzie, bo pokazuje, że demokratyczne państwo może doskonale poradzić sobie z zagrożeniem epidemiologicznym i skuteczność wcale nie musi odbywać się kosztem praw obywateli.

Zbyt mało w mediach głównego nurtu mówi się o sytuacji Tajwanu i jego relacji z ChRL. Oficjalna nazwa Tajwanu to Republika Chińska. Czy w kilku zdaniach możesz opowiedzieć naszym czytelnikom, jak obecnie wygląda sytuacja polityczna?

W moim odczuciu żyjemy obecnie w bardzo ciekawym czasie dla Tajwanu naznaczonym zmieniającymi się koncepcjami tożsamości wyspy. Gdy popatrzymy z zewnątrz, sprawa wydaje się dość prosta - w 1949 r. chińscy nacjonaliści pod wodzą Czang Kaj-szeka, po przegraniu walki z komunistami na kontynencie uciekli na Tajwan, który stał się przyczółkiem rządzonego przez nich państwa, Republiki Chińskiej, podczas gdy komuniści na kontynencie proklamowali Chińską Republikę Ludową.

HtmlCode

Nacjonaliści, czyli partia Kuomintang, rządzili Tajwanem do 2000 r. oraz w latach 2008-2016 i nigdy nie wyrzekli się władzy nad całymi Chinami, które według nich miały pewnego dnia wrócić pod prawowite panowanie Republiki Chińskiej. Z kolei chińscy komuniści, pomimo iż ani przez chwilę nie posiadali władzy nad Tajwanem, uważają wyspę za część swojego terytorium, które pewnego dnia musi być zjednoczone z macierzą.

Dla społeczeństwa Tajwanu sprawa własnej tożsamości nie wygląda już tak prosto. Wielu z mieszkańców wyspy uważa Czang Kaj-szeka i partię Kuomintang za okupantów, i ich konflikt z Chinami za coś niezwiązanego z Tajwanem, w co wyspa została wplątana wbrew swojej woli. Pogląd ten ma silne podstawy, bo Komintang sprowadził na wyspę 2 mln żołnierzy i rządził silną ręką, często uciekając się do terroru. Aż do 1991 r. panował na Tajwanie stan wyjątkowy, a pierwsze wybory powszechne odbyły się w 1992 r., natomiast pierwsze demokratyczne wybory prezydenckie w 1996 r.

Obecnie, coraz więcej mieszkańców wyspy deklaruje odmienną tożsamość od chińskiej, określając siebie jako Tajwańczyków lub też Tajwańczyków i Chińczyków. Szczególnie młode osoby, wychowane w ustroju demokratycznym, w progresywnym państwie, które jako społeczeństwo przeszło daleką drogę, będąc np. pierwszym krajem w Azji dopuszczającym małżeństwa jednopłciowe, krajem gwarantującym wolności osobiste, wolność słowa itp., nie widzą siebie jako część autorytarnych Chin. Można powiedzieć, że wraz z upływem czasu w sercach i świadomości mieszkańców Tajwan i Chiny oddalają się od siebie.

Społeczeństwo Tajwanu jest jeszcze bardziej niż przedtem zdeterminowane do zachowania swojej niezależności. Dobitnie podkreślone zostało to w tym roku. W styczniu 2020 wybory na Tajwanie po raz drugi z rzędu wygrała Demokratyczna Partia Postępowa (DPP), a prezydent Caj Ing-wen odrzuciła oficjalnie propozycje „zjednoczenia” pod berłem Komunistycznej Partii Chin, proponując w zamian „dialog”. Co oznacza ten „dialog”?

W przeszłości rządy po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej podejmowały rozmowy. Jednym z najbardziej znanych tego typu zdarzeń było spotkanie w 1992 r. pomiędzy półoficjalnymi przedstawicielami ChRL i Tajwanu, które nie zakończyło się konkretnymi rozstrzygnięciami, poza zgodą na dość abstrakcyjne stwierdzenie, że “obie strony uznają, że są tylko jedne Chiny”: zarówno Chiny kontynentalne, jak i Tajwan należą do tych samych Chin, ale obie strony zgadzają się na interpretację tych Chin według własnej definicji”.

W 2000 r. politycy Kuomintangu zaczęli twierdzić, że to stwierdzenie stanowi wiążący “konsensus z 1992 r.” nazywany też “konsensusem jednych Chin”, podczas gdy politycy Demokratycznej Partii Postępowej (DPP) uważają, że ponieważ nie było porozumienia w sprawie definicji i wzajemnego zrozumienia Chin oraz tego, który rząd, Republiki Chińskiej lub ChRL reprezentuje „Chiny”, nie był to „konsensus” w ogóle, stąd też trudno mówić o przestrzeganiu jakichkolwiek ustaleń.

Z punktu widzenia ChRL, konsensus z 1992 r. oznacza, że istnieją tylko jedne Chiny i to ChRL jest ich reprezentantem, a konsensus jest wstępem do zjednoczenia Tajwanu z Chinami. Władze w Pekinie nalegają również, by każdy nowy prezydent Republiki Chińskiej, chcący prowadzić dialog z Chinami, potwierdzał obowiązywanie konsensusu. Prezydent Tsai, po wygranych przez siebie wyborach, w przeciwieństwie do swojego propekińskiego poprzednika odmówiła spełnienia tego żądania, uznając konsensus za fikcję, która dodatkowo szkodzi interesom Tajwanu, przez co władze w Pekinie odcięły wszystkie kanały komunikacji z Tajpej.

Sytuacja, w której obie strony nie mają możliwości kontaktu ze sobą, jest bardzo groźna, gdyż niepomiernie zwiększa ryzyko niezrozumienia intencji, a przez to przypadkowego konfliktu. Wydaje się również, że władze ChRL, na czele z liderem Xi Jinpingiem w kwestii prezydentury Tsai zapędziły się w ślepy zaułek - nowa prezydent, oskarżana przez Pekin o zmierzanie do ogłoszenia przez Tajwan niepodległości, jest w swojej partii bardzo umiarkowanym politykiem, starającym się nie zadrażniać stosunków z Chinami, mimo to od początku swojej kadencji nie mogła liczyć na dialog drugiej strony.

Foto: Wirestock Images / ShutterstockTajpej, Tajwan Życie codzienne w czasie koronawirusa

Propozycja dialogu z jej strony była więc próbą zainicjowania komunikacji z Chinami w sposób, który minimalnie narażałby Chiny i ich lidera na utratę twarzy. Z drugiej strony, otwarcie dialogu umocniłoby umiarkowany obóz w partii DPP, zmniejszając ryzyko wystawienia radykalnego, proniepodległościowego kandydata w następnych wyborach prezydenckich, w których Tsai nie może już startować z uwagi na konstytucyjne ograniczenie liczby kadencji prezydenta. Wszystko wskazuje jednak na to, że Pekin, który obecnie gra w rytmie rosnącego nacjonalizmu, nie jest zainteresowany przyjęciem tej gałązki oliwnej.

Co mówi teraz ulica, jaki jest stosunek mieszkańców wyspy do Chin kontynentalnych. Przeważa pragmatyzm czy nastroje są bardziej bojowe?

Stosunek Tajwańczyków do Chin jest bardzo skomplikowany. Wielu z mieszkańców wyspy uważa się zarówno za Tajwańczyków, jak i Chińczyków, co obcokrajowców może wprowadzać w konsternację, gdyż raz słyszymy “u nas na Tajwanie”, by chwilę później usłyszeć “my Chińczycy”, szczególnie gdy mowa o świętach, zwyczajach czy kulturze.

Obecnie w Chinach żyje, pracuje i prowadzi interesy przeszło 2 mln Tajwańczyków i gdyby popytać tajwańskich znajomych, to wielu z nich nie wierzy w inwazję Chin, a wszelkie wrogie deklaracje Chin uważają za grę polityczną. Obowiązkowa służba w armii traktowana jest przez młodych mężczyzn jako konieczność i stosunkowo niewielki procent z nich decyduje się na związanie się zawodowe z armią i pracę w mundurze po jej odbyciu.

Jeśli przyjrzeć się badaniom opinii społecznej, ten stosunek powoli zaczyna się jednak zmieniać - coraz więcej osób deklaruje, że w razie inwazji gotowych jest bronić swojego kraju. Większość mieszkańców wierzy też, że w razie agresji ze strony Chin, na odsiecz Tajwanowi pośpieszy wielki nieformalny sojusznik Republiki Chińskiej, czyli Stany Zjednoczone.

Ogromnie ważnym wydarzeniem w zmianie nastrojów Tajwańczyków do Chin były ubiegłoroczne protesty na rzecz zachowania wolności w Hongkongu, a następnie ich pacyfikacja oraz narzucenie drakońskiego prawa o bezpieczeństwie państwa przez władze w Pekinie. Mieszkańcy Tajwanu, któremu komunistyczne władze Chin obiecywały ten sam co w Hongkongu model “jeden kraj, dwa systemy” po raz kolejny mogli się przekonać, że ChRL nie zamierza przestrzegać zobowiązań ani tolerować wolności, stąd też nie można wierzyć w jej zapewnienia.

W tej chwili można powiedzieć, że dla dominującej liczby mieszkańców pragmatyzm w zachowaniu swojego dotychczasowego życia, z którego są dumni, polega na sprzeciwie wobec zjednoczenia z Chinami.

Po co Chinom jest Tajwan?

To jest bardzo dobre pytanie, gdyż nigdy w historii Tajwan nie znajdował się w centrum zainteresowania Chin, a raczej gdzieś na uboczu. W swojej historii oprócz okresów, kiedy wyspa była we władaniu Chin, Tajwan był również pod administracją Holandii, Hiszpanii oraz Japonii. Szczególnie panowanie Japonii, które trwało od 1895 do 1945 r., prawie wcale niewspominane przez obecne władze Chin, uważane jest przez wielu Tajwańczyków za okres, kiedy krystalizował się współczesny Tajwan - to pod panowaniem tego kraju powstała infrastruktura wyspy, za co Tajwańczycy, jako jeden z niewielu narodów w Azji, odnoszą się do Japończyków z sympatią.

Z punktu widzenia władz w Pekinie, włączenie Tajwanu byłoby zakończeniem wojny z Republiką Chińską i tym samym dopełnieniem postrzeganej przez nich sprawiedliwości dziejowej. Nie można pomijać też osobistej ambicji lidera Chin, Xi Jinpinga. Xi forsuje wizję “złotego stulecia” czy też renesansu narodu chińskiego pod panowaniem Partii Komunistycznej Chin, która przywróciłaby Chińczykom należne im miejsca na świecie, wcześniej zagrabione przez mocarstwa Zachodu. Ważnym elementem tej wizji jest zjednoczenie wszystkich “ziem chińskich”, w tym Tajwanu. Dokonując tego zjednoczenia, Xi zagwarantowałby sobie miejsce w historii wśród najwybitniejszych przywódców Chin.

Foto: Jack Hong / ShutterstockTajpej, Tajwan

Z bardziej przyziemnej perspektywy, Tajwan jest 20. największą gospodarką świata oraz piątą w regonie Azji-Pacyfiku, tak więc jeśli udałoby się ją włączyć w obecnej formie do Chin, to Państwo Środka z miejsca stałoby się najpotężniejszym gospodarczo krajem, wyprzedzając Stany Zjednoczone. Poza samą pozycją w rankingach ekonomicznych jest coś więcej - Tajwan jest głównym producentem czipów i półprzewodników, jak również znaczącym producentem elektroniki, a to element rywalizacji technicznej staje się głównym frontem obecnie toczącej się rywalizacji pomiędzy Chinami i Stanami Zjednoczonymi.

Nie do przecenienia jest położenie geopolityczne wyspy. Cieśnina Tajwańska jest ważnym lub można powiedzieć wręcz kluczowym morskim szlakiem handlowym Azji i świata. Z militarnego punktu widzenia Tajwan jest częścią tzw. pierwszego łańcucha wysp, który oddziela Chiny od Pacyfiku.

Nie dziwi więc, że Stany Zjednoczone bardzo chcą uniknąć scenariusza, w którym Tajwan przeszedłby pod chińskie panowanie.

Amerykanie zapowiedzieli manewry wojskowe na wyspie, Pekin nie będzie zadowolony…

Pekin jest mocno niezadowolony z obecności Stanów Zjednoczonych w regionie, czemu bardzo często daje wyraz. Przedstawiciele Chin nie zezwalają na jakiekolwiek oficjalne kontakty władz innych krajów z władzami Tajwanu bez swojej zgody, twardo stojąc na stanowisku, że wyspa to ich terytorium, co nie zraża obecnej administracji Stanów Zjednoczonych, za rządów której nastąpiło mocne zacieśnienie stosunków amerykańsko-chińskich.

Nic nie wskazuje również na to, że obecne amerykańskie podejście do obrony Tajwanu ulegnie zmianie, gdyż twardy kurs wobec Chin popierają obie partie polityczne w Stanach Zjednoczonych. W tym roku Tajwan odwiedził sekretarz zdrowia oraz sekretarz rozwoju ekonomicznego Stanów Zjednoczonych - były to wizyty najwyższych rangą urzędników tego kraju od 40 lat. Co więcej, sekretarz Krach wziął udział w pogrzebie zmarłego byłego prezydenta Lee Teng-hui, ojca chrzestnego demokracji na wyspie, który w Pekinie uważany jest za zdrajcę i czołowego separatystę.

Chiny w odpowiedzi wywierają presję militarną na Tajwan. Od kilku miesięcy naruszenia obronnej strefy identyfikacji powietrznej (Air Defense Identification Zone - ADIZ) przez chińskie samoloty są praktycznie na porządku dziennym. Szczególne nasilenie operacji lotnictwa Chin miało miejsce podczas wizyt amerykańskich delegacji. Hu Xijin, redaktor naczelny nacjonalistycznego tabloidu Chin “Global Times” odgraża się, że jeśli na Tajwanie pojawi się sekretarz stanu USA, chińskie myśliwce znajdą się nad Tajpej.

Spór o Morze Południowochińskie a także dominacja nad Cieśniną Tajwańską może być jednym z miejsc, gdzie może rozpocząć się kolejny globalny konflikt.

Przez 70 lat, czyli od momentu ewakuacji chińskich nacjonalistów, Tajwan był wymieniany jako potencjalny punkt zapalny konfliktu. Jak do tej pory wszelkie konflikty, w tym starcia zbrojne pomiędzy zwaśnionymi stronami, udało się zagasić. Stany Zjednoczone dawały do zrozumienia, że Tajwan może liczyć na ich wsparcie, a siły zbrojne Chin, choć liczne, uchodziły za słabo przygotowane do wojny i dysponujące przestarzałym uzbrojeniem.

Ostatnia dekada to okres ogromnych nakładów na armię, szybkiej modernizacji i unowocześnienia sił zbrojnych Chin, którego tempo zaskoczyło wielu zachodnich ekspertów. Co więcej, to modernizacja w dużej mierze szyta na miarę realizacji chińskich celów strategicznych - przejęcia Tajwanu oraz uzyskania dominacji na Morzu Południowochińskim, do którego Państwo Środka rości sobie pretensje, ku niezadowoleniu innych państw w regionie.

Powoduje to, że przewaga militarna Stanów Zjednoczonych nad Chinami mocno się skurczyła, szczególnie że potencjalny konflikt rozgrywałby się na podwórku Chin i to Stany Zjednoczone zmuszone byłyby do przerzucania sił w teatr działań oraz musiałyby utrzymywać łańcuchy dostaw.

Chiny posuwają się do budowy sztucznych wysp na rafach koralowych, na Morzu Południowochińskim.

Tak. Symbolem rosnącej asertywności militarnej Chin jest zawłaszczanie Morza Południowochińskiego poprzez budowę, wbrew wyrokowi Trybunału Arbitrażowego w Hadze, sztucznych wysp na rafach koralowych. Działania te rozpoczęły się za kadencji prezydenta Baracka Obamy, który nie podjął przeciwdziałań, zadowalając się zapewnieniami Xi Jinpinga, że na tworzonych wyspach nie będą umieszczane instalacje militarne. Jak wiemy, to zapewnienie dołączyło do długiej listy obietnic złamanych przez Chiny.

Wiadomo, że na sztucznych wyspach wybudowane zostały stacje radarowe, porty służąca zaopatrzeniu floty, pasy startowe, najprawdopodobniej zamontowane są tam również baterie pocisków. W tym roku Chiny testowały lądowanie samolotów bombowych na jednej z wysp, co oznacza, że bez trudu mogą z pasa startowego operować mniejsze myśliwce, w tym J-20 wykonane w technologii stealth utrudniającej wykrycie tych maszyn przez radary.

Agresywnej postawy Chin w regionie dopełnia również milicja działająca w obrębie floty rybackiej, pozwalająca na prowadzenia działań hybrydowych, na zasadzie “zielonych ludzików” podczas przejęcia Krymu przez Rosję w 2014 r.

HtmlCode

Stany Zjednoczone są najbardziej wokalnym przeciwnikiem działań Chin na Morzu Południowochińskim i angażują spore siły militarne, by kwestionować roszczenia morskie Państwa Środka. Powoduje to, że bardzo często siły zbrojne Chin oraz Stanów Zjednoczonych pozostają w dużej bliskości siebie, co rodzi ryzyko przypadkowego incydentu, który mógłby się przerodzić w konflikt.

Cały czas istnieje również ryzyko niezrozumienia się na poziomie politycznym, przeszacowania swojej siły, pozycji, zagrożenia itp. To wszystko powoduje, że mówimy o bardzo niebezpiecznej sytuacji, w której niezbędna jest powściągliwość oby stron.

Czy w perspektywie roku jest możliwy atak ChRL na wyspę. Niektórzy komentatorzy wskazywali na zamieszanie po prezydenckich wyborach w USA na dobry moment na atak…

Mówienie o tym, czy będzie wojna, czy nie, jest dość ryzykownym zajęciem. Z jednej strony, jeśli twierdzi się, że wojna wybuchnie, można być posądzonym o sianie samospełniających się przepowiedni, z drugiej strony, jeśli twierdzi się, że wojny nie będzie, to przecież może to usprawiedliwiać brak przygotowywania się na jej ewentualność, co może okazać się bardzo niebezpieczne.

Komentarz o możliwej wojnie w czasie zamieszania po wyborach prezydenckich został sporządzony na podstawie teoretycznego scenariusza jednego z think tanków i był szeroko dyskutowany na Tajwanie. W moim odczuciu nie wydaje się prawdopodobny, co nie oznacza, że jest niemożliwy, w końcu wciąż mamy rok 2020, który wielokrotnie zaskakiwał nas wydarzeniami, które można było uznać za nierealne.

Istnieje kilka powodów, pozwalających mieć nadzieję, że wojna nie wybuchnie. Pomimo tego, iż można przyjąć, że przewaga militarna leży po stronie Chin, dla jej lidera wojna z Tajwanem już teraz byłaby wciąż bardzo ryzykownym posunięciem, o rezultacie trudnym do przewidzenia.

Zajęcie Tajwanu przez Chiny musiałoby się dokonać szybko, tak by Stany Zjednoczone nie miały czasu, by pospieszyć wyspie z pomocą. Tymczasem liczne przykłady pokazują, że broniący się mogą zewrzeć swoją obronę i w skuteczny sposób długo powstrzymywać atak. Szczególnie prawdziwe jest to w przypadku Tajwanu. Chiny pewnie mogłyby szybko uzyskać przewagę w powietrzu i zablokować wyspę, jednak by przejąć nad nią kontrolę, muszą fizycznie przenieść na nią siły zbroje, a to jest problematyczne.

Najbardziej prawdopodobnym sposobem przerzucenia sił zbrojnych byłaby droga morska, tymczasem na wyspie jest tylko pięć punktów, które nadawałyby się do przeprowadzenia tego typu inwazji. Co więcej, zimą nad Cieśniną Tajwańską utrzymują się niezwykle porywiste wiatry, wzburzające morze i utrudniające desant.

Przedłużający się konflikt zrujnowałby przemysł i infrastrukturę Tajwanu, przez co zamiast wzmocnić gospodarczo Chiny, odbudowa wyspy stałaby się dla kontynentu poważnym obciążeniem.

Łatwo więc wyobrazić sobie scenariusz, w którym inwazja na Tajwan z szybkiego sukcesu Chin zamienia się w długotrwałą pułapkę, wywołującą niepokoje społeczne w Chinach. Co więcej, podczas gdy władze Chin stale powtarzają, że ogłoszenie niepodległości przez Tajwan stanowi granicę, której przekroczenie wywoła interwencję militarną Chin, to prawidłowość ta działa w drugą stronę - atak na Tajwan może przecież skutkować ogłoszeniem niepodległości przez Tajwan…

Jak długo mieszkasz na wyspie i czym się zajmujesz na co dzień?

Na Tajwan, a dokładnie do miasta Kaohsiung na południu wyspy, trafiłem w styczniu 2011 r., czyli lada moment będę mógł świętować dekadę. Wcześniej mieszkałem i pracowałem w Amsterdamie, gdzie poznałem znajomych z Tajwanu, którzy namówili mnie, bym przyjechał do nich na urlop. Z miejsca zakochałem się w wyspie i tak zaczęła się moje tajwańska przygoda.

Foto: archiwym prywatneTomasz Śniedziewski

Podczas mojego pobytu udało mi się osiągnąć to, o czym wcześniej marzyłem - studia MBA z naciskiem na kulturę biznesową Azji i Chin. Tuż po studiach w pozostaniu na Tajwanie pomógł mi przypadek - mój znajomy, który jest architektem, postanowił odejść z wcześniejszego miejsca pracy i założyć swoje własne studio, tak by w pełni realizować swoją wizję i potrzebował pomocnika, który pomógłby mu się zmierzyć ze stroną biznesową przedsięwzięcia. Zaoferował mi tę pracę, którą z wielką satysfakcją wykonuję do dziś.

Dużą częścią mojego życia stanowi pasja lotnicza. Swoje zainteresowanie tą branżą udało mi się przekuć w pisanie o lotnictwie - obecnie jestem korespondentem w portalu Rynek Lotniczy, gdzie najchętniej dzielę się z czytelnikami informacjami z rynku lotniczego Azji. Znaleźć mnie można również na Twitterze - prócz wiadomości lotniczych staram się na bieżąco przybliżać życie na Tajwanie, stąd też chciałbym zachęcić czytelników do obserwowania mnie i do dyskutowania na Twitterze!

Kiedy to wszystko minie, polecasz wizytę na Tajwanie jako alternatywę wakacji w Wietnamie lub Tajlandii?

Zdecydowanie! W moim odczuciu Tajwan jest jednym z tych miejsc, które są w Polsce znane mniej niż powinny być, podczas gdy potrafią zaoferować naprawdę wiele i wierzę, że po wizycie na Tajwanie podróżni wrócą z tego miejsca z wieloma miłymi wspomnieniami.

Marta Guillermo-Sajdak

Polka z Urugwaju: "pacjent zero" poszedł na 200-osobowe weseleCzytaj więcej

Pomimo niewielkich rozmiarów wyspy, znajdziemy na niej dwie strefy klimatyczne, subtropikalną i tropikalną, wspaniałą przyrodę, bardzo smaczną kuchnię, życzliwych ludzi oraz doskonałą infrastrukturę transportową, umożliwiającą łatwe podróże. Zresztą o walorach Tajwanu najlepiej może zaświadczyć nazwa głównej wyspy kraju, Formozy - Ilha Formosa to w języku portugalskich odkrywców “Piękna wyspa”.

***

Tomasz Śniedziewski, od początku 2011 r. mieszka w mieście Kaohsiung na południu Tajwanu. Absolwent MBA na National Sun-yat Sen University na Tajwanie, obecnie pracuje w biurze architektonicznym oraz jest korespondentem serwisu Rynek Lotniczy, należącego do wydawnictw w Zespole Doradców Gospodarczych TOR.